Kristallnacht – 9/10 listopada 1938r.

Nadszedł koniec kolejnego tygodnia, zatem nie pozostaje mi nic innego jak podrzucić Wam kolejny rozdział opowiadania “Dwa razy to samo“. No więc jest 🙂 Dzisiaj nasz bohater ruszy tropem, który wyda mu się najbardziej odpowiedni. Przejedziemy z nim całkiem spory kawałek miasta, a czy jego praca w końcu zacznie przynosić jakieś efekty? Być może. Zapraszam do czytania.

linia_1

Od dawna zastanawiałem się w jaki sposób zobrazować w moich opowiadaniach temat trudny i specyficzny jakim była sytuacja społeczności żydowskiej w III Rzeszy Niemieckiej. Każdy chyba wie jakie było podejście i jak ideologia nazistowska traktowała tych ludzi. Zawsze byłem pacyfistą i uważałem, że z każdym można się dogadać, uzyskać consensus w spornych kwestiach, trzeba tylko się wykazać elementarnymi chęciami w tym kierunku. Nie rozumiem, nie akceptuję i nigdy nie dam się przekonać, że tamte działania i wizje prowadzić mogły w jakimkolwiek pozytywnym kierunku. Dla mnie każdy ruch prowadzący do krzywdy wyrządzanej innemu człowiekowi winien być potępiony. Willi myśli w dokładnie ten sam sposób. Wiecie doskonale, że dla niego pewien kapral z Austrii mógłby zasadniczo nie istnieć, a cały ten świat zyskiwał by znacznie na mniejszej ilości jadu jaka się pojawia w ówczesnej rzeczywistości. Problem polega jednak na tym, że dzisiaj wiemy doskonale jak sprawa wyglądała, dzisiaj mamy świadomość historyczną i wydaje nam się, że wiemy jak byśmy zareagowali na presję wywieraną przez niemal całe społeczeństwo niemieckie na Żydów. No właśnie – wydaje nam się. Nikt z nas nie był w tamtej rzeczywistości, nikt z nas nie podlegał takim naciskom aby móc autorytarnie i jednoznacznie stwierdzić, że kontestował by reżim całą swoją mocą. Właśnie ta różnica między naszymi, spokojnymi mimo wszystko czasami, a tamtym okresem nie pozwala nam wydawać takich opinii i nie uprawnia nas do oceniania kogokolwiek. Przy czym jasno pragnę tutaj podkreślić, że absolutnie nie mam najmniejszego zamiaru wybielać tutaj tych, którzy organizowali obozy koncentracyjne, spotykali się w Wansee i twierdzili później, że działali na “czyjś rozkaz”. Potępiam takie postępowanie, ale nie jestem w stanie stwierdzić dzisiaj czy byłbym na siłach aby przeciwstawić się temu co się działo, czy miałbym na tyle odwagi.

Tym przydługim wstępem chciałem Was wprowadzić w dzisiejszy temat. Ponieważ w jednym z jesiennych opowiadań “zmuszam” Willego do zajęcia stanowiska, a przynajmniej wyraźniejszego opowiedzenia się po jednej ze stron tego problemu, postanowiłem, że kulminacja opisywanych wydarzeń nastąpi mniej więcej w czasowej okolicy “Nocy Kryształowej”. Dlatego też postanowiłem się przyjrzeć temu wydarzeniu. Musze tutaj też przyznać, że długo się zastanawiałem jakie rozwiązanie przyjąć i jak wyplątać mego bohatera z całej tej sytuacji. Mówiąc wprost, trudno mi było na początku ocenić jak by się on mógł zachować w takich warunkach, wiedząc, że mimo wszystko po rozwiązaniu sprawy będzie musiał w tym mieście żyć i zarabiać.

Czym więc była Kristallnacht?

Moim skromnym zdaniem, doskonale sterowanym i nadzorowanym atakiem, wybuchem sztucznej wściekłości ukierunkowanej na mienie żydowskie, mającym na celu jego zniszczenie, zmniejszenie wartości, co pośrednio wywierać by mogło presję na jego właścicieli. Oczywiście poza fizycznymi aktami przemocy i brutalności wobec samych ludzi. Ale to moje indywidualne zdanie.

Sterowanie ludzkimi emocjami w tamtych latach odbywało się poprzez odpowiednią propagandę (a do tego celu naziści stworzyli nawet całe ministerstwo niejakiego pana Goebelsa), a więc: prasowe nagonki, artykuły, radiowe audycje i przemówienia czy manifestacje “woli narodu” w brunatnych mundurach na ulicach miast. To wszystko wpływało na podświadomość zwykłych ludzi, sąsiadów, mieszkańców kamienic, a czynione umiejętnie od lat powodowało, że w społeczeństwie narastała wrogość wobec żydów. Głownie dlatego, że statystycznie mieli oni więcej od innych, czy też zajmowali wiele ważnych, z ekonomicznego punktu widzenia, stanowisk. Nie miejsce tu i czas na analizowanie przyczyn antysemityzmu w ówczesnej Europie czy Niemczech. Dość powiedzieć, że ten brutalny wybuch w Breslau nastąpił już o godzinie 2:00 w nocy 10 listopada 1938r. Zacząć by trzeba było jednak od początku.

Mówi się, że oficjalnym pretekstem tych wystąpień był zamach dokonany przez żyda polskiego pochodzenia, Herszela Gryszpana, na osobie sekretarza niemieckiej ambasady w Paryżu – Ernście von Rath. W dniu 7 listopada Gryszpan pięciokrotnie postrzelił swoją ofiarę, po czym został pojmany. Von Rath nie zmarł jednak na miejscu lecz dopiero około godziny 21:00 dnia 9 listopada. W tym czasie odbywało się spotkanie “starych bojowników” z Adolfem Hitlerem na czele w Monachium w czasie którego dotarła wieść o śmierci poszkodowanego. Natychmiast uaktywnił się Goebbels wygłaszając przemówienie i informując zebranych o “spontanicznych wystąpieniach antyżydowskich” w Magdeburgu, które rozprzestrzeniają się już na cały kraj. Osobiście nie bardzo mi się chce wierzyć w tak szybki obieg informacji, żeby ludzie, zanim dowiedział się o śmierci von Ratha Hitler, sami się skrzyknęli i zaczęli plądrować mienie żydowskie… Troszkę to trąci hipokryzją. Nie mniej jednak już o godzinie 2:00, dnia 20 listopada płonęła druga największa synagoga w Niemczech, czyli ta która stała przy Anger Straße, czyli dzisiejszej ulicy Łąkowej we Wrocławiu.

Trzeba jednak tu pamiętać, że tego typu, choć nie o takiej skali, wystąpienia antyżydowskie w Breslau miały miejsce na długo przed Kristallnacht. Już 11 marca 1933r. bojówki SA wpadły do gmachu sądu na rogu Graupen Straße i Schweidnitzer Stadtgraben (Krupnicza i Podwale) aby wywlec i zmusić wszystkich pracowników tej instytucji o żydowskim pochodzeniu do opuszczeniu miejsc pracy. Niecały miesiąc później, 1 kwietnia za pomocą szerszej akcji bojkotowano sklepy żydowskie, w której SA brało udział jako “strażnicy porządku”. Cóż za eufemizm.

Wrocławska gmina żydowska przed wydarzeniami nocy 9-10 listopada 1938r. była jedną z największych w kraju. W 1925r. w Breslau żyło przeszło 23.000 osób, co stanowiło około 4% wszystkich mieszkańców miasta. Z tej społeczności wywodziło się wiele znanych i uznanych osobistości, jak chociażby Max Born (noblista), Edyta Stein, czy Ferdinand Lasalle. Prężnie działały ośrodki kultury i nauki, jak Seminarium Teologiczne przy dzisiejszej ulicy Włodkowica, które posiadało bodaj najbogatszy zbiór biblioteczny dotyczący kultury żydowskiej w Europie.

Dzielnica żydowska powstała w obszarze ograniczonym dzisiejszymi ulicami:

  • Krupniczej,
  • Włodkowica (dokładniej, jej granica była fosa miejska)
  • Św. Antoniego,
  • Kazimierza Wielkiego (wcześniej ul. Złote Koło/Goldeneradegasse)

Oczywistym jest, że część tej społeczności osiedlała się także poza tym obszarem, co związane było z wzrostem ich zamożności i powiększaniem się obszaru zainteresowań (handlowych, nazwijmy to). Poza nim powstała także największa w mieście i druga w Niemczech synagoga “Na Wygonie”, jak wspomniałem wcześniej, zlokalizowana przy dzisiejszej ul. Łąkowej.

Jak przebiegały wydarzenia Kristallnacht w Breslau? Dziś ich opisy można znaleźć jedynie we wspomnieniach, jak chociażby tych spisanych przez Waltera Tauska, przechowywanych w 7 tomach oryginałów w Bibliotece Uniwersytetu Wrocławskiego. Ale nie tylko tam.

Wallstrasse [dziś: ul. Włodkowica] była zamknięta. Nie mogłem się dostać do mojego klienta Katza, mieszkającego pod numerem 9 (w domu należącym do synagogi), który był właśnie obstawiony przez policję. W sklepie Katza żaluzje były opuszczone, jak zawsze gdy sklep jest zamknięty. Lecz w pobliskim “Pokoyhof” [był to rodzaj pasażu handlowego] tłum nadal jeszcze plądrował znajdujące się tam hurtownie i sklepy fabryczne aż po dach. Policja tylko “regulowała ruch”.

Już o godzinie 1:00 w nocy, dnia 10 listopada przychodzi z Berlina do prezydium policji rozkaz od samego Reinharda Heydricha o tym aby rozpocząć “antyżydowskie demonstracje”. W godzinę później nieposkromiony tłum wdarł się na posesję synagogi “Na Wygonie” i ją podpalił. Akcją dowodził Erich von dem Bach-Zalewski. To postać znana między innymi stąd, że jakiś czas później sprawdzone w Breslau przeciw żydom metody z powodzeniem stosował przeciw Powstańcom w Warszawie…

Aryjski odźwierny, staruszek Peters (…) musiał otworzyć synagogę “gniewnemu ludowi” – jak notował Tausk.

Pilnujący “porządku” umundurowani funkcjonariusze SA nie pozwolili rabinowi, Hermannowi Vogelsteinowi, uratować Torę i inne księgi liturgiczne, a stojący opodal strażacy (zauważeni przez p. Leona Jankowskiego, pracownika polskiego konsulatu w Breslau) pilnowali wyłącznie aby ogień nie przenosił się na sąsiednie budynki. Do świtu ogień strawił niemal wszystko co było do strawienia pozostawiając jedynie zgliszcza i osmalone mury.

Polka, Marta Hordyk, żona krawca niemieckiego, mieszkająca w mieście od jakiegoś czasu stała przy fosie i obserwowała wydarzenia z pewnego oddalenia:

Jedna z nas powiedziała: “Jak to można święte miejsce niszczyć”. Stojący obok mundurowy Niemiec rzucił się na nas i mocno pobił, a następnie zostałyśmy aresztowane… – wspomina.

Ewenementem była synagoga pod Białym Bocianem, stojąca w ciągu kamienic dzisiejszej ul. Włodkowica. Tutaj ograniczono się wyłącznie do demolowania wnętrza z obawy przed możliwością przeniesienia się ewentualnego ognia na otaczające domy. Interweniowała w tym celu nawet straż ogniowa aby powstrzymać “rozochocony tłum”. Tora została podarta i jej szczątki zalegały podłogę, a srebrna szafa z ołtarza została wydarta siłą i rozbita o posadzkę.

Tej nocy zniszczeń nie uniknęła żadna synagoga w mieście. Najstarsza w mieście, licząca sobie wtedy 160 lat, Synagoga Sklowera przy Goldeneradegasse została splądrowana, podobnie jak Synagoga “Krajowa” przy nieodległym placu Muzealnym (to drugi obiekt o tej nazwie w mieście), czy Synagoga Głogowska przy Garten Straße (dziś: Piłsudskiego). Tę ostatnią za niewielką opłatą w ciągu dnia można było zwiedzać, czego pilnowało oczywiście SA.

Ten zorganizowany wybuch skierowany został także przeciwko żydowskiej, ale przecież prywatnej, własności, przeciwko sklepom, składom, magazynom i domom prywatnym.

Ramy okienne oczyszczono ze szkła do najmniejszych cząstek. Na ulicach leżała zawartość wystaw sklepowych, które skrupulatnie splądrowano albo nawet rabowano. W małej aptece na Garten Straße, tuż za rogiem, wszystko z półek było powyrzucane, wszędzie leżały pudełka i flakony. [W. Tausk]

Walter, będący wziętym dekoratorem wnętrz, jak już wspominałem, tego dnia (10 listopada) szedł do swojego klienta, pana Katza, który mieszkał w domu przynależącym do Synagogi pod Białym Bocianem. Niestety nie udało mu się tam dotrzeć, bo cała dzielnica była już obstawiona przez kordon policji, a na wejściach ustawiono drewniane zapory i mundurowych. Wspomina on jednak:

Zrabowane sklepy z cygarami, w których urządzenia sklepowe leżały potłuczone. Sklepy meblowe z meblami na wystawach rozbitymi lub przynajmniej silnie porysowanymi (nawet przy pomocy szkła). W innych sklepach obrabowane półki albo zrzucone na kupę z towarem lub bez niego.

Kawałek dalej zanotował kolejne wspomnienia z tego spaceru w okolice synagogi “Na Wygonie”:

Był kwadrans przed dziesiątą, gdy dotarłem na plac Zamkowy, aby skręcić w Anger Strasse [dziś Łąkowa]: tak zwana “Mauschelhalle”, znana i piękna budowla autorstwa von Opplera, była już tylko dymiącą ruiną. Górna kopuła już się zaczęła przechylać na jedną stronę i musiała być wysadzona w powietrze w południe między drugą a czwartą, w tym czasie wszyscy okoliczni mieszkańcy musieli opuścić swoje mieszkania.

Jak meldował następnego dnia polskiemu MSZowi nasz konsul z Breslau: do godziny dziesiątej zdemolowano bez wyjątku wszystkie sklepy żydowskie.

11 listopada 1938r. “Schlesische Tageszeitung” triumfalnie krzyczało nagłówkami:

Obcy wyzyskiwacze trafieni w najczulszy punkt: po kieszeni – po ich synagodze zostały tylko ruiny

Tego samego dnia rozpoczęły się pierwsze zbiorowe aresztowania i deportacje do obozów koncentracyjnych (początkowo głównie do Buchenwaldu). Tylko 11 listopada do wywieziono ok 2200 mężczyzn. Trwały one i później, do samego końca wojny, a najczęściej wspominany przeze mnie Walter Tausk został w dniu 25 listopada 1941r. wywieziony do Kowna, w którego getcie wkrótce zginął.

Nie wiadomo jak wielu przedstawicieli narodu żydowskiego poniosło śmierć w wyniku wydarzeń Kristallnacht, bez wątpienia, tym którzy ją przetrwali każdy kolejny dzień wydawać się musiał drogą przez piekło usianą kawałkami szkła z wystaw ich sklepów, które z każdym krokiem wbijały się głębiej w ich stopy. Ta gehenna trwała nieprzerwanie całą wojnę, gdyż ostatni transport pozostałych przy życiu 150 żydów został zorganizowany w końcu stycznia 1945r. do pobliskiego Gross-Rossen. Ilu z nich wróciło po wojnie do domów?

Źródła:

  • “Dżuma w mieście Breslau” Walter Tausk; wybór, przeł. i oprac. Ryszard Kincel; Wyd. “Książka i Wiedza”; Warszawa 1973
  • “Do nich przyszła Polska…”, Alicja Zawisza; Wydawnictwo “Wratislavia”; Wrocław 1991
  • “Noc kryształowa i casus Herschela Grynszpana”; Karol Jonca; Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego; Wrocław 1998
  • http://atrakcje-wroclawia.pl.tl

linia_1

Napisano Wpisy historyczne | Oznaczone jako: , , , | Wstaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnie wpisy

  • Archiwa

  • Licznik odwiedzin

    • 89
    • 93
    • 2 089
    • 4 417
    • 691 635