Krótka bajka o pewnej bliźniaczce

Po wielu perypetiach i ogromnym czasie Waszego oczekiwania w końcu mogę się do Was odezwać. Widząc po statystykach odwiedzin strony jesteście żądni kolejnych części przygód Willego, kolejnych wydarzeń. Musiałem przebudować mechanizm dodawania treści i zmienić pewne elementy skryptu na stronie bo okazało się, że pojawiły się błędy w jej działaniu i nie byłem w stanie dodawać nic nowego. Pożar już ugaszony, zatem nie pozostaje mi nic innego jak mieć nadzieję, że się na mnie nie gniewacie za to przedłużające się milczenie. Wspomniawszy o statystykach – jakiś czas temu cieszyłem się jak dziennie indywidualnych wejść było 40. Obecnie normą jest 180-200 gości na stronie w ciągu dnia, co mnie tym bardziej motywować będzie do działania. Każdemu gościowi z osobna należy się głęboki ukłon podziękowania 🙂

Dzisiaj, w ramach skromnej rekompensaty, kolejne dwa rozdziały „Gryzącego dymu wspomnień”. Przy czym zaznaczyć tu muszę, że coraz bardziej skłaniam się do zmiany tytułu tego opowiadania, o czym wspominałem wcześniej. Nie zdziwcie się więc jeżeli któregoś dnia pojawi się jego inny tytuł: „Zawsze jest powód”.

Tym razem Willi mając w głowie okruchy świadomości z dnia poprzedniego podejmuje dość drastyczne działanie, które ma zaprowadzić go do celu jakim jest dowiedzenie swojej niewinności. Aby tego dokonać musi zejść do podziemia. W końcu udaje mu się też złapać pierwsze wątki mogące pomóc mu w rozwiązaniu sprawy. Gorąco liczę, że będzie się Wam podobało. Tym bardziej zachęcam do lektury.

Dzisiejszy wpis powstał pod wpływem jednego zdjęcia, które nieodmiennie działa na moją wyobraźnię. Wywołuje u mnie jakieś dziwne nostalgiczne tęsknoty za miastem, którego nie znałem, a które już nie istnieje. Przywołuje mi też niezbadane przestrzenie przepastnej jaskini czy lochy zamczyska, gdzie z ciemności wychynie zaraz okrutne smoczysko. Spokoju w tym obrazie nie dają tylko precyzyjne linie dźwigarów, które bardziej przypominają jakąś nowoczesną konstrukcję powstającą na potrzeby Euro 2012 niż budowlę, która dzisiaj miałaby już niemal 110 lat.

Zacznijmy jednak od początku. Breslau, jako miasto hanzeatyckie, od wieków przykładało dużą wagę do handlu i znaczne zyski z niego czerpało. Od średniowiecza przecież na Rynku, pl. Solnym czy później na pl. Nowy Targ odbywały się targi, kwitła wymiana handlowa, z odległych krain kupcy przywozili egzotyczne towary z zamiarem ich spieniężenia. Dzisiaj mamy wszelkiego rodzaju udogodnienia w postaci galerii handlowych , wszelkiego rodzaju centrów i licznych sklepów. Swoją drogą, nie do końca rozumiem, dlaczego akurat słowo „Galeria” w naszym języku określa coś co wszędzie na świecie oznacza miejsce, w którym oglądać można obrazy. Wcześniej, przed wojną oczywiście, domy handlowe z prawdziwego zdarzenia, takie jakie znamy dzisiaj, dopiero raczkowały. Oczywistym przykładem mogą być Wertheim (późniejszy AWAG), DH Braci Barasch czy dom towarowy Rudolfa Petersdorffa (dzisiejszy Kameleon). Takie obiekty były budowane przez duże sieci, czy koncerny posiadające swoje placówki w wielu miastach Niemiec. Były to perełki architektoniczne, które miały sygnalizować swoją postacią odwiedzającym najwyższą jakość towarów, czy poziom obsługi odstający dramatycznie od powszechnie dostępnych na rynku. Dlatego wstęp do nich był możliwy generalnie dla osób zamożniejszych co wiązało się z wysokim poziomem cen. Dopiero ostatnie lata przez wybuchem II wojny światowej, a może raczej wzrost zamożności społeczeństwa i spadek cen za niektóre dobra luksusowe spowodował upowszechnienie się tych miejsc, do których zaglądać mogli na zakupy przedstawiciele rozrastającej się klasy średniej.

Zanim powstały ww. miejsca miasto dbając o handel zdecydowało się kupców wesprzeć w sposób nieco inny. Otóż dość nieokiełznany handel w centrum już w latach 70-tych XIXw postanowiono ucywilizować wprowadzając go do wybudowanych przez miasto specjalnych hal targowych. Pomysł doskonały, dający korzyści wszystkim zainteresowanym stronom (magistratowi, sprzedawcom i kupującym) niestety miał różnego rodzaju problemy. Głównie lokalizacyjne. Do końca wieku niestety nie udało się wypracować żadnego consensusu, choć w latach 90-tych powstały wstępne projekty. Aby opanować rozrastające się dziko targowiska w centrum miasta planowano wybudowanie przynajmniej pięciu hal targowych, do których przeprowadzić by się mogli kupcy z poszczególnych okolic. Miasto zakupiło nawet w tym celu odpowiednie działki, przy dzisiejszych ulicach: Władysława Sikorskiego, Teatralnej, Piaskowej, Piłsudskiego oraz Pomorskiej. Po zastanowieniu, w dniu 19 lutego 1901 podjęto decyzję o realizacji na początek dwóch inwestycji – hali targowej nr 1, przy dzisiejszej ul. Piaskowej oraz hali targowej nr 2 zlokalizowanej pomiędzy dzisiejszymi ulicami Piłsudskiego i Kolejową. W związku z tym prace projektowe rozpoczął zespół pod przewodnictwem miejskiego radcy budowlanego, Richarda Plüddemanna i inżyniera Friedricha Friese. W ich wyniku powstał projekt, w którym „pierwsze skrzypce” grała stal mająca za pomocą kratownicowych dźwigarów unosić dach na około 20m nad poziom podłogi.

Już w 1904r. zatwierdzono koncepcję zagospodarowania działki pod halę nr 2 i w dwa lata później, w maju 1906r. na plac budowy przy Friedrich Straße weszła firma pana Carla Brandta z Lipska. Prace rozpoczęły się od przygotowania odpowiednio głębokiego wykopu pod fundamenty oraz piwnice obiektu, które planowano jako murowane z cegły. W ich trakcie okazało się, że poziom wód gruntowych w tym miejscu jest na głębokości tylko 1,5m co mogło mieć wpływ na stabilność konstrukcji. W związku z takim rozwojem sytuacji, już w trakcie trwania budowy, postanowiono zmienić materiał, nie zmieniając jednocześnie wyglądu zewnętrznego hali. Wybór padł na nowoczesną, wtedy, technologię betonu zbrojonego. Miał on większy ciężar, co powodowało, że cała konstrukcja miała być bardziej stabilna (pod warunkiem, że fundamenty osiadły w sposób kontrolowany), a dodatkowo szacowano, że koszty konserwacji tego materiału będą o 25% niższe niż stali. Zmieniony projekt przewidywał powstanie przęseł o przekroju paraboli, których nie planowano nawet tynkować, a jedynie ozdobić malowaniem.

Wszystkie prace budowlane zakończono 1 października 1908r i już cztery dni później obiekt został udostępniony do użytkowania. Zasadniczo planowano likwidację, uciążliwych dla wzrastającego ruchu ulicznego, targowisk jakie rozkładały się codziennie niemal na niedalekim Tauentzien Platz (pl. Kościuszki) oraz Sonnen Platz (pl. Legionów). Niestety, rajcom miejskim w pewnym momencie zabrakło konsekwencji i początkowo zakazany handel uliczny w okolicy, odrodził się po jakimś czasie, co znacząco wpłynęło na popularność, a co za tym idzie i rentowność hali. Długi czas bowiem przynosiła ona straty (w przeciwieństwie do hali nr 1) i w pewnym momencie miasto zastanawiało się nawet nad jej zamknięciem czy sprzedażą. W okresie pierwszej wojny światowej hala pełniła funkcje magazynu aprowizacyjnego dla armii, dla którego potrzeb od torowiska tramwajowego biegnącego Höfchen Straße (obecnie ul. Zielińskiego) wybudowano w bruku Friedrich Straße (dziś ul. Kolejowa) specjalną bocznicę tramwajową dla obsługi ruchu towarowego. W pomieszczeniach zlokalizowanej na tej samej działce i zrealizowanej w ramach jednego projektu szkoły umieszczono punkt poborowy, gdzie rekrutowano żołnierzy do 102 Reserve Regiment (102 pułk rezerwowy – odpowiednik dzisiejszego WKU, gdyż w armii niemieckiej formacje rezerwowe były odpowiedzialne za rekrutację, podstawowe szkolenie unitarne oraz umundurowanie przyszłych żołnierzy). Skoszarowani oni zostali w pomieszczeniach hali, którą w całości przeznaczono wtedy na cele wojskowe

Po wojnie, gdy ze względu na reprezentacyjny charakter Garten Straβe ostatecznie zakazano i konsekwentnie egzekwowano zakaz handlu ulicznego w okolicy, hala w końcu zaczęła pełnić planowane od początku funkcje. Dotrwała do końca II wojny światowej, kiedy to, pod naporem spadających bomb i pocisków ucierpiał dach oraz sklepienie piwnicy. Mimo poważnie wyglądających zniszczeń budynek zachował stabilność i można było go odbudować tak aby pełnił pierwotnie planowane funkcje. Niestety popadając w coraz większą ruinę, rozkradany, niszczejący, przetrwał aż do 1973r. pomimo, że była szansa i możliwość odbudowy. Zabrakło tylko chęci. Tylko? A może „AŻ”?

Zastanawiam się ostatnio, co by się musiało stać w tym mieście, abyśmy zaczęli poważnie traktować jego historię i pozostałości po niej, aby nie niszczono zabytków jak, nie przymierzając, kowarskie budynki fabryki włókienniczej zburzone mimo postanowień konserwatora zabytków. Jestem w stanie zrozumieć pewne poświęcenia na jakie trzeba się zdobyć aby nam wszystkim żyło się lepiej, wygodniej, bezpieczniej, ale nigdy nie zrozumiem ani nie zaakceptuję barbarzyństwa jakie ostatnio odkrywam coraz częściej wobec, całkiem przecież niedawnej, przeszłości. Nie jestem w stanie przyjąć do wiadomości grzechu zaniedbania jaki w tym wypadku miał miejsce bo jest on dla mnie bezsensowny i kompletnie nie zrozumiały. Tak gwałtownie piętnujemy żołnierzy rosyjskiej armii, którzy być może w bitewnym amoku i pijackim zwidzie niszczą otaczające ich i nie zrozumiałe im zdobycze kultury i techniki podbitego państwa. Wspomnianym zaniedbaniem, do jakiego w tym przypadku dopuszczono, daleko nas cywilizacyjnie od nich nie stawia. I to wiele lat po wojnie, bez jej emocjonalnych uniesień czy jakichkolwiek innych stymulantów. A tak niewiele przecież potrzeba aby uchronić od zapomnienia i fizycznej degradacji obiekty w rodzaju Hali Targowej nr 2, tym bardziej, że wiele innych obiektów udało się uratować, odbudować i przywrócić do dawnej świetności. Jestem przekonany, że gdyby ją odbudowano, gdyby istniała do dziś, byłaby niewątpliwie gwiazdą na architektonicznym nieboskłonie Wrocławia. Niestety już jej nie ma, ale przechadzając się po jej bliźniaczce, hali przy ul. Piaskowej, zawsze sobie wyobrażam mój spacer po wysoko sklepionych wnętrzach, gdzie echem pod odległym sufitem odbijają się dźwięki przejeżdżającego opodal, estakadą, pociągu…

Mówi się, że „Historia uczy tego, że nigdy nikogo niczego nie nauczyła”. Szczególnie widoczne i bolesne jest to na tym przykładzie, z którego pozostały tylko okruchy:

Źródła:

  • “Wrocławskie hale targowe 1908–2008”; Agnieszka Gryglewska; Wrocław, Muzeum Architektury we Wrocławiu, 2008,
  • “Die neue Markthalle in Breslau zwischen Garten- und Friedrich-Straße”; Rudolf Heim w „Mitteilungen über Zement, Beton- und Eisenbetonbau”, s. 49-52, 1908
  • “Die Verwendung des Eisenbetons bei den Breslauer Markthallen”; Heinrich Küster w „Mitteilungen über Zement, Beton- und Eisenbetonbau”, s. 34-36, 1909

linia_1

Napisano Wpisy historyczne | Oznaczone jako: , , , | Wstaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnie wpisy

  • Archiwa

  • Licznik odwiedzin

    • 9
    • 106
    • 822
    • 4 244
    • 693 790