Nieznane wyroki widokówek

Pytacie mnie wielokrotnie skąd czerpię informacje i szczegóły dawnego Breslau. Nawet w poniedziałek pani Ania Fluder w Radio RAM mnie o to pytała. Jest wiele sposobów dochodzenia do takiej wiedzy, dziś pokażę Wam jeden z nich.

Dawno temu zdałem sobie sprawę jak wiele informacji mogą przynieść tak proste rzeczy jakimi są widokówki. Wtedy był to czas, który poświęcałem na eksplorację historii linii kolejowej nr 285 zwanej Weistrzitztalbahn łączącej Wrocław z Jedliną Zdrój przez Sobótkę, Świdnicę, Zagórze Śląskie, Jugowice. Miałem bowiem w swoim życiu taki okres gdy byłem prezesem stowarzyszenia Sowiogórskie Bractwo Kolejowe, które pielęgnuje pamięć o tej linii i sam szlak przed dewastacją. Członkiem założycielem i moim wieloletnim przyjacielem jest tam Grześ Sztetner, który jako czwarta osoba odebrała ode mnie egzemplarz Gniewnego lata. Ma niezwykłego bzika. Kolekcjonuje widokówki z okolicy tej linii i swojego miejsca zamieszkania czyli Walimia. Nie znam bardziej precyzyjnie kolekcjonowanego i poukładanego zbioru. Szukając materiałów do książki o historii Weistritztalbahn miałem okazję obcować z tym co udało mu się zebrać i te działania doprowadziły u mnie do wniosku, że widokówki są niedocenionym źródłem informacji historycznych. Pozwalają bowiem nie tylko na wejrzenie w to jak dane miejsca wyglądały jakiś czas temu, ale poprzez odpowiednie ułożenie pozwalają prześledzić zmiany jakie dotykały to co przedstawiają.

Po tym nieco przydługim wstępie dochodzimy do sedna dzisiejszego wpisu. Jak pewnie wiecie, w miarę możliwości i ja kolekcjonuję widokówki przedstawiające Wrocław z lat 30-tych. Na przestrzeni lat powstały chyba miliony kartek pocztowych prezentujących nasze miasto. Moje zainteresowania w tym zakresie są precyzyjnie i ściśle określone. Zbieram tylko takie, które mają formę zdjęciową. Tylko one pozwalają bowiem obserwować jak Breslau wyglądał w okresie, który mnie najbardziej interesuje. Dokładana analiza detali na nich zawartych to zajęcie pasjonujące i prowadzące do ciekawych spostrzeżeń, choć rodzić może także kolejne pytania. Ot, taka namiastka pracy detektywa. Postaram się to dzisiaj zademonstrować na dwóch przykładach.

Z widokówkami bardzo często jest problem. Albo nawet kilka. Zasadniczo najczęściej zadajemy sobie pytania:

  • Co przedstawiają (gdzie zostały wykonane, gdzie stał fotograf),
  • Jaki jest czas wykonania zdjęcia,
  • Jak dzisiaj wygląda to miejsce.

O ile odpowiedź na ostatnie jest w wielu wypadkach prosta, oczywiście po ustaleniu odpowiedzi na pytanie pierwsze, o tyle odpowiedź na pytanie drugie nie zawsze jest taka łatwa. Bywa, że tylko z grubsza można ocenić pomiędzy jakimi kluczowymi datami zostało wykonane dane zdjęcie. Jeśli miałbym się zakładać, to powiedziałbym, że większość użytkowników portalu dolny-slask.org.pl odczuwa, podobnie jak ja, dziką frajdę w dokopywaniu się informacji i wynajdywaniu detali pozwalających na zawężenie tych ram. Ja nie jestem tutaj wyjątkiem.

Teraz przykład. Jest taka kartka, która mnie niemal niezmiennie fascynuje od samego początku. Przedstawia plac przed dworcem głównym we Wrocławiu, przystanek tramwajowy, ruch na ulicy. Chyba głownie za sprawą samochodów jakie zatrzymały się przed przystankiem:

Pierwsza próba datowania tej fotografii na jaką trafiłem mówiła, że powstała ona najpóźniej w roku 1942. Później udało mi się znaleźć informację, że zdjęcie to zostało wykonane pomiędzy 1932, a 1940 rokiem. Wtedy też udało mi się kupić widokówkę z tym właśnie ujęciem, która na odwrocie posiada znaczek i stempel poczty mówiący, że kartka została nadana 17 października 1939r. w pociągu jadącego z Breslau do Dresden. Wniosek: zdjęcie wykonano na pewno przed tą datą. To by potwierdzało teorię jednego z użytkowników portalu VA, że zdjęcie przedstawia widok przedwojenny gdyż tak znaczna liczba pojazdów widoczna przed wejściem do dworca nie mogła być widziana w czasie wojny. Większość z nich zarekwirowano na potrzeby armii już we wrześniu 1939r. lub ograniczenia w dostępie do paliw płynnych miały z pewnością wpływ na liczbę cywilnych pojazdów pozostających w mieście.

Spróbowałem podjąć się zadania zawężenia podanego wcześniej czas powstania przedmiotowego zdjęcia. W tym celu przyjrzałem się jego detalom. Co na nich widać? Pierwsze co zwróciło moją uwagę to oczywiście samochody przy przystanku. Prawy jest dla mnie na dzisiaj znacznie trudniejszy do rozpoznania i cały czas próbuję dopasować do tej sylwetki jakiś konkretny model. Skoncentrowałem się więc na drugim. Oto co widać na zbliżeniach:

  • Pierwsze i najważniejsze – kufer, ryflowany, wyoblony, ze zwieszającym się daleko, złożonym pokrowcem na dach (co prawda zasłonięty przez jegomościa w jasnej marynarce i figlarnie zsunięte na kark Fedorze, ale całkiem wyraźnie widoczny) Na tym zbliżeniu polecam uwadze jasną plamę widoczną w rogu tworzonym przez lampę i zderzak samochodu.
  • Drugie – koło zapasowe zatopione w nadkolu przedniej osi z lusterkiem mocowanym do opony chromowanym uchwytem. Mocowanie koła zasłonięte jest przez chromowany dekiel o dość charakterystycznym kształcie.
  • Trzecie – malowanie karoserii oraz mocowanie szyb w chromowanych ramach. Słupek przedni wydaje się dość gruby, wręcz za gruby jak na potrzeby szyb samochodu.

Czy te elementy można powiązać z jakimś modelem samochodu z tamtych lat? Po kilku dniach poszukiwań i przeglądania zdjęć okazało się, że można.

  • Kufer – ryflowany:

Jasna plama stała się nagle korkiem wlewu paliwa.

  • Koło zapasowe zatopione w nadkolu i lusterku:

Wyraźnie widać charakterystyczny dekiel zakrywający mocowanie koła do karoserii.

  • Malowanie karoserii i mocowanie szyb w chromowanych ramkach:

Widać wyraźnie, że nienaturalnie gruby słupek na widokówce ma swoje uzasadnienie – to pogrubienie jest bowiem niczym innym jak kierunkowskazem, które w latach 30-tych (i wcześniej) realizowano jako wysuwające się w bok czerwone wskaźniki:

Trafiłem? Jestem pewny, że tak. Teraz konkrety. Poszukiwanym samochodem jest Horch, model 830 w wersji Bk, jako kabriolet. Model ten (w wersji podstawowej, kareta) został po raz pierwszy zaprezentowany w trakcie 23. Internationalen Automobil- und Motorrad-Ausstellung (IAMA – Międzynarodowa wystawa samochodowa i motocyklowa) w Berlinie, w lutym 1933r. Samochód został wyposażony w silnik o pojemności 3l generujący jedynie 70 KM mocy. Produkcję rozpoczęto na jesieni 1933r. W rok później powstała silniejsza (sic!) wersja z silnikiem 3,25l i o 75 koniach mocy, oznaczono ją literką B. Z tego modelu wywodzi się nasza zguba. Wersja krótka, oznaczona dodatkowym markerem „k”, posiadająca krótszą przestrzeń między końcem drzwi, a początkiem tylnego nadkola, weszła ona do produkcji w 1936r. Była też wersja wydłużona, czterodrzwiowa, którą produkowano w latach 1935-1936. Łącznie, do roku 1940 wyprodukowano 11.625 sztuk tych samochodów we wszystkich wersjach. Ta sylwetka może wydawać się znajoma szerszemu gronu zainteresowanych drugą wojną światową. I bardzo słusznie, w okresie 1934 – 1937 na zamówienie Wehrmachtu wyprodukowano aż 4.536 Horch’y 830, dlatego też pojawiają się na licznych zdjęciach z frontów zarówno na zachodzie jak i na wschodzie jako samochody sztabowe, kurierskie czy służące do ewakuacji przed naciągającą zagładą w 1945r.

Prawda, że fajna zabawa? 🙂

Dla porządku oczywiście jeszcze kilka ujęć całego pojazdu:

Reasumując: Przedmiotowe zdjęcie zostało na pewno wykonane w okresie ograniczonym datami: 1936r – 17 października 1939r.

Jednak nie tylko daty w widokówkach mogą przysparzać problemów. Jak wspomniałem na wstępie, zbieram tylko takie, które są fotografiami gdyż przyglądam się widocznym na nich szczegółom. Oglądam wystawy sklepowe, analizuję numery tramwajów przy przystankach, oczywiście stroje mieszkańców, detale wyposażenia ulic czy lokali (jeśli widokówka jest wykonana w jakimś wnętrzu). Zdarza się jednak tak, że to co widzę nijak się ma do wcześniej zarejestrowanej przeze mnie w danym miejscu rzeczywistości. To abstrakcyjne stwierdzenie okaże się za moment wcale nie takie abstrakcyjne. Na początek jednak kilka słów wprowadzenia.

Wykonywane przez fotografów zdjęcia były wydawane przez różnych wydawców widokówek, bywało, że były różnie kadrowane do tego celu. Podejrzewam, że ówczesny autor fotografii sprzedawał ją kilku różnym wydawcom (koszty przygotowania fotografii były znaczne, więc trudno się tamtym fotografom dziwić) i tym samym za jedno zdjęcie dostawał kilka honorariów. Nic zdrożnego, można by dzisiaj powiedzieć. Zdarzało się też, że jedno ujęcie wraz ze zmianami zachodzącymi w tym co na nim utrwalono, retuszowano, dodawano brakujące elementy, czy usuwano, te które zniknęły. Klasycznym przykładem może być widokówka Mostu Tumskiego:

Czy wszystko z nią jest w porządku? Teoretycznie tak, ale w praktyce nie do końca. Stroje spacerowiczów wskazują, że wykonano ją na samym początku XXw lub nawet pod koniec wieku XIX. Problem w tym, że wieże katedry wtedy nie miały jeszcze tak szpiczastych hełmów. Na wieży północnej zabudowa ta miała miejsce w okresie 1912-1914, zaś na południowej w latach 1920-1922.

Zagadek tego typu, spotkać można o wiele więcej. Praca detektywa w dochodzeniu do tego jak faktycznie było zdaje się być pasjonującym zajęciem. Teraz zajmiemy się drugim przykładem.

Mam w swoich zbiorach widokówkę przedstawiającą wrocławski Ratusz sfotografowany spod narożnej kamienicy Kornecke (Jęczmienny narożnik) stojącej na rogu pomiędzy dzisiejszą ulicą Oławską, a Świdnicką:

To zdjęcie było wykorzystywane przez wielu wydawców, często przy zmianie kadrowania. Jeden z przykładów:

Szukając jeszcze innych fotografii tego samego autora pochyliłem się nad identyfikującymi je detalami. Dla uproszczenia przygotowałem małą ściągę:

Od lewej:

  • Kabel łączenia wozów tramwajowych oraz jego cień na czole wagonu, za burtą motorniczy w sukiennym płaszczu z polerowanymi guzikami trzyma dłoń na nastawniku (to ta nieco większa biała plama pomiędzy pionowym ciągiem guzików, a górnym końcem przewodu), po prawej pasażer w ciemnoszarym płaszczu oparty pośladkami o krawędź burty.
  • Przechodzień w prochowcu uchwycony z uniesioną (rozmazaną nieco poruszeniem) nogą zgiętą w kolanie, z listwą boczną tramwaju „przecinającą” mu szyję, niejako połączony dłonią z przechodniem w czarnym płaszczu nieco bliżej fotografa.
  • Stojący przy krawężniku policjant w lśniącym czako, pasem i ładownicami (albo kaburą) oraz uniesioną prawą dłonią, którego przesłania po lewej kobieta łapiąca się za rondo białego kapelusza z ciemnym otokiem
  • Obszerny przechodzień w cylindrze, z głową zwróconą w (jego) lewo, w kierunku ul. Świdnickiej, wsparty na cieniutkiej laseczce, za którym stoi z rękoma w kieszeniach cwaniak w czarnej, aksamitnej marynarce i meloniku zsuniętym na czoło.

Takich detali na tej fotografii można wskazać mnóstwo, jak zresztą na każdej. Wybrałem te, można wybrać inne, generalnie jednak chodzi o to aby mieć punkty zaczepienia, kotwice, dzięki którym można połączyć analizowane zdjęcia jako pochodzące z jednego ujęcia. Dla porządku więc wstawimy jeszcze raz moją widokówkę i tę znalezioną na VA:

Tak! To jest jedno i to samo zdjęcie.

No to teraz zagadka. Znalazłem jeszcze jedną widokówkę z tym samym zdjęciem:

No właśnie, czym różni się to zdjęcie od przedstawionych powyżej? Przewód łączący wozy tramwajowe wisi w dokładnie takiej samej pozycji, motorniczy także trzyma dłoń na nastawniku, przechodzień w szarym płaszczu także ma uniesioną, zgiętą w kolanie nogę, a jego szyję przecina listwa wozu, policjant tak samo „świeci” gładkim, lakierowanym czako unosząc prawą rękę, gruby przechodzień także spogląda w głąb ul. Świdnickiej… Czego brakuje?

No tak – markizy…

Cała witryna jest jakby inna. Czy aby na pewno?

Które więc zdjęcie jest prawdziwe, realne, wykonane w dawnym Breslau, bez retuszu, poprawek i zmian? Chwilka poszukiwań między pikselami i rozwiązanie wydaje się być prostym. Niby brakuje markizy, ale jak się dokładnie przyjrzeć to jednak jest. Tak – wiem, zdjęcie jest kiepskiej jakości, ale lepszego nie mam niestety. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że widzicie fragment końcowy markizy, który nie został wymaskowany w czasie retuszowania „mojej” fotografii. Ewidentnie bowiem widać, że z jakichś przyczyn ktoś postanowił zmienić zdjęcie tak, aby nie było widać markizy oraz stojącego przed nią znaku. Dlaczego? Pojęcia nie mam. Może przyczyną takiego działania był fragment nazwy, która się na niej pojawia? Nie koniecznie, wszak nad oknem nazwa nadal jest widoczna i to znacznie lepiej niż na zdjęciu z markizą. To są chyba pytania na zupełnie inne już „dochodzenie”. Widzicie jednak, że pasja poszukiwania detali dawnego Breslau może mieć w sobie coś niezwykle intrygującego, fascynującego, a „za każdym rogiem” pojawiają się kolejne ciekawostki.

Na koniec jeszcze jedna.

Widok z przeciwnej strony pokazuje Wam jak to miejsce wyglądało z innego miejsca. Widać tutaj także fantastyczny dom handlowy braci Barasch (Gebr. Barasch Warenhaus), który do przebudowy w latach 1929-1930 nosił na szczycie przepiękny, podświetlany globus. Wiele osób wyrażało nie raz opinię jakby to było fantastycznie, gdyby wrócił na swoje miejsce. Ja również się do nich zaliczam. Szokiem dla mnie jednak było, że w dzisiejszym Wrocławiu taki globus w dość podobnym miejscu także istnieje…

Nie wierzycie?

Voila, globus jak malowany:

Gdzie on jest? Wcale nie tak daleko od pierwowzoru:

Codziennie przejeżdżam przez to skrzyżowanie, a dopiero całkiem niedawno podniosłem na nim głowę. Tym bardziej zachęcam Was do poszukiwania ciekawostek, wcale nie koniecznie tych znajdujących się na dawnych widokówkach.

Źródła:

http://www.oldtimercenter.de/sitedata/d_angebot_horch_830_bk_cabrio.htm

linia_1

Napisano Gniewne lato, Wpisy inne | Oznaczone jako: , , , | Jeden komentarz

One Response to Nieznane wyroki widokówek

  1. […] miejsce, gdzie została wykonana fotografia, albo co ona przedstawia. To, oraz moje wcześniejsze dywagacje na temat daty wykonania dwóch zdjęć doprowadziły mnie do stwierdzenia, że takie zdjęcia wymagają znacznie szerszego komentarza. […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnie wpisy

  • Archiwa

  • Licznik odwiedzin

    • 37
    • 93
    • 2 037
    • 4 365
    • 691 583