Park Południowy

Kto zabił Heike? Czy książę Talgat miał z tym coś wspólnego? Czy prowadzone przez Willego śledztwo zostanie zakończone złapaniem mordercy?

Na te wszystkie pytania uzyskacie odpowiedź czytając umieszczony właśnie przeze mnie ostatni już rozdział opowiadania “Dwa razy to samo“. Jest to też ostatni rozdział zbioru opowiadań, który opisuje wydarzenia rozgrywające się w czasie “gniewnego lata” roku niezwykłego, 1938r. Te cztery opowiadania powstawały przez niemal półtorej roku, choć tak na prawdę jest to tylko czas jaki poświęciłem na samo ich pisanie. Jak to zwykle bywa, do procesu twórczego zaliczyć także trzeba by o wiele większą porcję czasu, którą poświęciłem na gromadzenie dokumentacji i poznanie Breslau tamtego okresu.  Już to samo w sobie niezwykle pasjonujące i niesamowicie zajmujące. Nie samą kryminalna intrygą bowiem te opowiadania miały żyć w moim zamierzeniu. Klimat tamtych lat, stroje, zachowanie ludzi, ich postrzeganie świata, decyzje ale też i potrawy czy prozaiczne elementy życia codziennego, jak to skąd brali gazety – te wszystkie elementy sprawiły, że półtorej roku spędzone z Wilhelmem było dla mnie niezwykłą frajdą i niesamowitą przygodą. Poznałem przy tym mnóstwo świetnych ludzi, takich jak ja pasjonatów historii naszego miasta, bez których na pewno nie udałoby mi się sklecić myśli w takie, a nie inne zdania. To im należą się tutaj serdeczne ode mnie podziękowania. Sądzę, że każdy z nich będzie wiedział, że te słowa płyną z samej głębi serca 🙂

Drugim efektem tego czasu jest fakt, iż rozsmakowałem się w tym i nie zamierzam odpuszczać. Czy Wam się to spodoba czy nie, Willi dalej będzie walczył z przestępcami (i nie tylko), jakich postawię mu na drodze. Dzięki bowiem fascynującemu zaangażowaniu Was, czytelników właśnie, którzy mnie zagrzewaliście i dopingowaliście przez cały czas tworzenia tej strony, nabrałem apetytu na kolejne rozdziały, kolejne zagadki, kolejne poszukiwania ciekawych miejsc i tematów związanych z Wrocławiem.

Dość tej prywaty 🙂

Dzisiaj będzie kilka słów o miejscu niezwykłym, którego historia wiele razy była dla mnie inspiracją. Pierwszy raz umieściłem ją w swoim opowiadaniu dotyczącym końcówki II wojny światowej. Ostatnio powróciło wraz z pierwszym opowiadaniem kolejnego cyklu, który opowiada o wyrokach jakie wydała jesień 1938r. O tym jakie to będą wyroki dowiecie się za jakiś czas, natomiast dzisiaj zajmiemy się Parkiem Południowym, bo oczywiście o nim mowa.

Park południowy jakim go dzisiaj znamy nie powstał by gdyby nie jeden człowiek – Julius Schottländer. Była to postać niezwykle barwna i wartościowa dla Wrocławia. Pan Schottländer prowadził bowiem rozległe interesy na terenie miasta, inwestując w różne aspekty jego życia. Skromne początki nie zapowiadały dalszego ogromnego sukcesu. Urodzony w żydowskiej rodzinie w 1835r w Ziębicach tam właśnie stawiał pierwsze biznesowe kroki w handlu. To jednak nie spełniało jego ambicji i już w 1859r założył wraz ze szwagrem pierwszy interes w Breslau. Początkowo działał w branży produkcji spożywczej, ale wraz z rozwojem firmy zaczął dywersyfikować profil swojej działalności. Fortunę jednak przyniósł mu kontrakt na obsługę i dostawy aprowizacyjne dla 6-tej armii pruskiej walczącej przeciwko Austrii w wojnie z 1866r i przeciwko Francji w latach 1870-71. Zarobione pieniądze inwestował z rozmysłem, ale głównie koncentrował się na wykupach gruntów wokół miasta. Słusznie bowiem przewidywał, że za jakiś czas staną się one cenne i rozwijająca się metropolia będzie ich potrzebować. Wiele działek na południe od Wrocławia znalazło się w jego posiadaniu już w latach 70-tych XIXw. W zamian za przyłączenie okolicznej dzielnicy Borek do miejskiej sieci gazowniczej przekazał w 1877r. część działek (o łącznej powierzchni około 25ha) leżących pomiędzy dzisiejszymi ulicami Powstańców Śląskich i Sudecką miastu. Miał tu powstać park i tereny rekreacyjne zaprojektowane od podstaw, a nie jak pozostałe parki Breslau, zaadaptowane na ten cel kompleksy leśne. Tak też się stało.

Do roku 1892 trwały nasadzenia i precyzyjna pielęgnacja flory. Architekt krajobrazu Hugo Richter i botanik Ferdinand Cohn stworzyli tutaj niezwykle urokliwą perełkę przestrzeni pomagającej wytchnąć od zgiełku i pędu wielkiego miasta, nie tylko okolicznym mieszkańcom. W 1899r udało się tutaj bowiem doprowadzić linię tramwajową, której pętlę zlokalizowano tuż przy skrzyżowaniu Keiser Wilhem Straβe i Süd Park Straβe, w niewielkim oddaleniu od powstałej rok wcześniej restauracji.

Julius Schottländer był inwestorem w wielu zakładach przemysłowych i firmach na terenie miasta, ale jedna z jego inwestycji pojawiała się już w moich opowiadaniach. On to bowiem był fundatorem i miał być właścicielem otwartego w 1911r. domu handlowego zwanego St. Hieronymus (czyli domu pod św. Hieronimem jak byśmy obecnie powiedzieli), który znajduje się na rogu dzisiejszego placu Teatralnego i ul. Świdnickiej (dzisiaj ma numer 32). Do tego budynku wysłałem Willego w drugim rozdziale “Niewinnych kłamców” aby napił się kawy w Schloss Caffe, która mieściła się tam na piętrze. Niestety pan Julius zmarł 1 stycznia 1911r więc nie był na otwarciu tego obiektu. Co ciekawe, wrocławianie doceniając jego wkład w rozwój miasta jedną z ulic wychodzących na południe nazwali jego imieniem. Dzisiejsza ul. Karkonoska nosiła bowiem, do momentu przejęcia władzy przez nazistów, dumną nazwę Julius Schottländer Straβe.

Wróćmy jednak do Parku Południowego.

Oferował on odwiedzającym szereg ciekawych miejsc i zakątków, z których niewątpliwie najważniejszym była imponująca restauracja kolejnego filantropa i zasłużonej postaci dla całego regionu – Georga Hassego. Był on właścicielem browarów, które uznawano ówcześnie za “największe na wschodzie Niemiec”. To jego piwo własnie sprzedawano w oddanej do użytku w roku 1898 restauracji, która posiadała dwie duże sale jadalne, w tym jedną z funkcją taneczną, obszerną i nowoczesną kuchnię, dwa bary oraz mnóstwo pokoi służących między innymi na wynajem. Dodatkowo od strony parkowego stawu znajdował się ogromny taras otoczony dwiema półokrągłymi pergolami. Łącznie restauracja w dniach największego ruchu obsługiwała dziennie nawet do 1500 gości. W samej tylko kuchni (nie licząc personelu sali) zatrudnianych wtedy było 19 osób. Wieczorami często odbywały się tutaj potańcówki i bale, na które zaproszenia były szczególnie rozchwytywane przez miejscową śmietankę towarzyską. W późniejszych latach na tarasie zasadzono szereg drzewek, które miały zapewnić gościom miłą atmosferę tworząc rodzaj baldachimu rozpostartego nad stojącymi stolikami. Do ich odpowiedniego przycięcia zatrudniano na stałe 2 ogrodników. Wysoka jakość serwowanych potraw, stojąca na najwyższym poziomie obsługa, niezwykłe otoczenie ale jednocześnie dość dobra dostępność obiektu spowodowały, że w końcu lat 30-tych trafił on na szacowną listę obiektów wartych polecenia w przewodnikach Michelin’a opisujących ówczesne Niemcy. Myślę, że restauracja sama w sobie, jako temat osobnego wpisu, prędzej czy później pojawi się tutaj gdyż jest to temat niezwykle ciekawy, a jednocześnie dość dobrze udokumentowany.

Niestety, do dnia dzisiejszego nie przetrwała ta wspaniała budowla. Uległa barbarzyńskiemu zniszczeniu w wyniku niezwykle zaciekłych walk o ten skrawek miasta jakie toczono w końcu lutego 1945r. Dzisiaj w miejscu mniej więcej środka mniejszej sali restauracyjnej stoi pomnik dumnego, polskiego kompozytora. Troszkę szkoda, bo z chęcią bym sobie wypił zimne piwko Haasego na jej tarasie 🙂

Na terenie Süd Parku znajdowało się jeszcze kilka innych, wartych uwagi miejsc, które w lepszym lub gorszym stanie dotrwały do dnia dzisiejszego. Po wyjściu z restauracji, po prawej stronie, nad wodę parkowego stawu prowadził taras Ludwiga Landsberga. Był to drugi ważny człowiek w historii parku. Jako radca miejski i handlowy pełniący swoją funkcję od 1884r a do śmierci w dniu 26 lipca 1892r. Miał on znaczny wpływ na kształt i formę parku. Częściowo także finansował jego budowę. Dlatego też postanowiono upamiętnić jego nazwisko wystawiając mu skromny pomnik, który składał się z pamiątkowej tablicy oraz kamiennej ławki stojącej pod nią przy południowym skraju tarasu. Zbudowany z piaskowca, okrągły taras był wypuszczony na wody stawu w kierunku północno-zachodnim. Jego kamienna balustrada umożliwiała bezpieczne podziwianie okolicy. W ciepłych okresach czasu możliwe było tutaj wynajęcie drewnianej łódki, której przystań zlokalizowano u podnóża schodów prowadzących po obu stronach tarasu nad wodę. Drewniana, składana na zimę budka bosmana ustawiana była na koronie tarasu, w cieniu drzew. Ze względu na ogromne zainteresowanie tego typu atrakcjami pomost drewniany  rozkładany u stóp schodów musiał być często poszerzany aby obsłużyć coraz więcej i więcej łodzi.

Co ciekawe, kamienną balustradę, otaczającą taras, zdemontowano w końcówce lat 30-tych, kiedy to prowadzono prace modernizacyjne parku. W tedy też uzyskała ona swoją późniejszą, ascetyczną, stalową formę. Wspomnienia pierwszych powojennych mieszkańców mówią, że w wyniku działań wojennych wisiała ona zniszczona niemal dotykając wody. Warto wspomnieć, że w trakcie prowadzonych prac przebudowie uległa także wieża restauracji oraz zburzono pawilon Schotländera. Jednak pewna opowieść, którą usłyszałem dawno temu od jednego ze spacerowiczów przeczyłaby tej ostatniej tezie. Wrócimy jeszcze jednak do tego.

Taras istnieje do dziś, choć w dużo mniej reprezentacyjnej formie. Nie ma już tablic upamiętniających osobę Ludwiga Landsberga, mało kto o nim pamięta i wymienia to imię stojąc tutaj. W letnie dni nie pojawia się już tutaj wypożyczalnia gondoli (od tej nazwy czasem staw nazywano gondolowym). Kto wie, może kiedyś jeszcze będzie możliwe zanurzenie wioseł w stawie i wyruszenie w urokliwą wycieczkę?

Po drugiej stronie ulicy, która dziś nosi imię A. Waligórskiego, tuż przy nasypie kolejowym niosącym na swoim grzbiecie tory towarowej obwodnicy miasta wznosi się na 131m.n.p.m pagórek, na którego szczycie stoi osobliwa budowla. Powstał on w czasie budowy kolei z nadmiaru materiału jaki zgromadzono w celu usypania nasypów. Jest to Wzgórze Bendera. To kolejna zasłużona dla miasta postać. W latach 1891-1912 pełnił rozmaite funkcje w organach miejskich – był między innymi nadburmistrzem, zastępcą przewodniczącego sejmiku prowincji czy naczelnikiem policji budowlanej w mieście. Za jego czasu Breslau rozrósł się znacznie zarówno pod względem terytorium jak i liczby mieszkańców. Co ciekawe, w swym życiorysie zapisał także wydanie książki pt.: “Heimat und Volkstum der Familie Koppernigk”, w której dowodził między innymi niemieckości niejakiego pana Kopernika. W tej publikacji znajduje się dość znane i często powtarzane zdanie, które mnie osobiście trochę wkurza. Stwierdził on bowiem, że Polacy “nie dali ludzkości żadnego wielkiego uczonego”. Zawsze jak je słyszę, to przypomina mi się pewien monolog z fantastycznego filmu jakim jest “Seksmisja”, kiedy to jeden z bohaterów stwierdza autorytarnie, że Curie-Skłodowska również była kobietą… 😉 Tylko w ten sposób jestem w stanie skomentować tego typu teorie. Wracając do wzgórza nazwanego imieniem tego pana. Stoi na nim drewniana altana nazwana “Pawilonem von Wallenberga”, z której początkowo można było podziwiać dostojną panoramę całego miasta, a po drugiej stronie torów widok przy dobrej pogodzie sięgał daleko ku masywowi Ślęży. Dzisiaj nie jest to już możliwe, choćby ze względu na dość znaczną wysokość porastających wzgórze drzew, które od czasu ich nasadzenia miały okazję urosnąć dość wysoko.

W czasie walk o Festung Breslau pawilon ucierpiał tracąc między innymi część poszycia dachu. Udało się go jednak odbudować i służy spacerowiczom do dziś, choć nie pełni takiej jak kiedyś funkcji.

Po drugiej stronie stawu parkowego, na półokrągłym półwyspie powstał w okresie powstawania obiektów restauracji kolejny obiekt parkowy. Mowa o nieistniejącym już dziś pawilonie, który sławił dumne imię wspomnianego na wstępie Juliusa Schottländera. Trudno mi zdefiniować jego przeznaczenie, bo w żadnym źródle nie znalazłem jakiejś wiarygodnej informacji na temat jego przeznaczenia. Czytałem gdzieś, że była to letnia altana, w której popołudniami grywał kwartet smyczkowy. Ile w tym prawdy? Nie wiem, ale może ktoś z Was pomoże rozwiązać tę zagadkę? 🙂

Była to kamienna budowla w formie altany wzniesiona na planie sześciokąta z kamiennymi (z piaskowca) schodami prowadzącymi od północy. W balustrady wprawiono filigranowe kolumienki w kształcie smukłych amfor, które poprzez kamienne łuki dźwigały drewniany dach z wieżyczką nad wejściem.

Do dzisiaj pawilon niestety nie przetrwał. Będąc kiedyś w tamtym miejscu usłyszałem z ust jednego ze spacerowiczów ciekawą historię na temat tego jak się to stało. Otóż w lutym 1945r w trakcie ciężkich walk o ten skrawek miasta użyto między innymi zaimprowizowanej broni w postaci pchanych wózków szpitalnych z torpedami położonymi na noszach zamiast pacjentów. W trakcie potężnego zamieszania jakie wynikło jedna z tych torped wpadła do stawu tuż obok wejścia do pawilonu. Zawierała prawie pół tony materiału wybuchowego… Efekt jest taki, że obecnie nie ma już półwyspu, jest za to niewielka wysepka skutecznie odcięta wybuchem od brzegu. Czy historia jest prawdziwa i realna? Nie wiem, ot – kolejna zagadka do rozwiązania. Dość jednak powiedzieć, że torpedy produkowano w Breslau nawet pod zamknięciu oblężenia miasta w lutym 1945r. Co do ich użycia zgodnie z przedstawionym opisem byłbym sceptyczny, bo to raczej mało poręczna broń i jeszcze mniej celna, nie mniej jednak, od czasu do czasu słyszy się różne dziwne historie związane z desperacją i chęcią walki za wszelką cenę do samego końca. Epizod ten wplotłem w jedno z moich opowiadań opisujących walki o Wrocław w tamtym czasie. Do dziś jak go czytam to atakuje mnie “gęsia skórka” i zastanawiam się na ile warto było tak mocno wierzyć w ideały upadłego już niemal reżimu. Ale to opowieść na zupełnie inny czas. Może kiedyś Wam ją opowiem…

Źródła:

  • http://www.deutsche-biographie.de/sfz15257.html
  • http://wroclawskieklimaty.bloog.pl/id,330554106,title,Park-Poludniowy,index.html?smoybbtticaid=6120d4
  • https://www.facebook.com/pages/Park-Po%C5%82udniowy-Wroc%C5%82aw-S%C3%BCdpark-Breslau/568547653193735?ref=stream
  • “Natura i miasto. Publiczna zieleń miejska we Wrocławiu od schyłku XVIII do początku XX wieku”; Bińkowska I.; Wydawnictwo Muzeum Architektury we Wrocławiu, Wrocław 2006r.
  • “Wrocław i okolice”; seria: “Praktyczny Przewodnik”;  Piotr Paciorkiewicz, Ewa Chwałko, Cyprian Skała; wydawnictwo Pascal; Warszawa 2005r.

linia_1

Napisano Wpisy historyczne | Oznaczone jako: , , , | 4 komentarze

4 Responses to Park Południowy

  1. andror1 pisze:

    czy kojarzy może Pan informację o pomniku J. Schotlandera, którego naziści zdjęli , przy wejsciu do parku jest niewielki cokół i zastanowiłem się czy czasem nie jest on pozostałością tego pomnika

    • sheriff pisze:

      Obawiam się, że nie pomogę. Coś mi się o uszy obiło o takiej sytuacji, ale żeby być pewym gdzie i w którym kościele mi to dzwoni to niestety nie powiem.

  2. kakafly pisze:

    podziwiam panski zapal i wnikliwosc histori breslau co idzie za tym potezny szcunek do panskiej osoby jestem osoba poczatkujaca jesli chodzi o doglebne badanie naszej histori i terenow i tak jak pan dostaje gesiej skorki i kreci mi sie w oku lza gdy dowiaduje sie o czym kolwiek co wiaze historie breslau co prawda pierwszy raz czytam i jestem na pana stronie ale powiem krotko robisz dobry kawal roboty facet

    • sheriff pisze:

      Dziękuję za ciepłe słowa. Skromnie przyznam: “staram się” 🙂 Cieszę się, że to co robię, poniekąd sam dla siebie, zbierając materiały do opowiadań przydaje się także i podoba innym. Zauważam jednak pewien problem. Otóż im bardziej zagłębiam się w historię naszego miasta, tym więcej zagadek, ciekawostek i pasjonujących historii odkrywam. Moja doba musiała by liczyć z 70h abym znalazł czas na opisanie każdej z nich. To niemal jak lawina – każdy spadający kamień potrąca dwa następne. Aż się boję co będzie za rok – czy starczy mi czasu na pisanie opowiadań, które przecież winny być w tym wszystkim najważniejsze? 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnie wpisy

  • Archiwa

  • Licznik odwiedzin

    • 50
    • 288
    • 841
    • 4 350
    • 693 725