Radiowe wędrówki

Święta, święta i po świętach… 🙂

Mam nadzieję, żeście pojedli, popili, odpoczęli i możecie poświęcić się lekturze. Wiem, dawno jej nie było, ale akurat mnie kompletnie wena opuściła i musiałem się zebrać w sobie aby Wam to zrekompensować. Dzisiaj zatem oddaję w Wasze ręce (albo “oczy”, to bardziej by tu pasowało) kolejną, ósmą już część zmagań Willego z zagadką zabójstwa Heike Möllmann. Tym razem sprawa zaczyna się prostować i liczę na to, że co bardziej domyślni z Was będą w stanie wskazać głównego sprawcę całego zamieszania. Mimo to pozostaję przy nadziei, że z równą niecierpliwością oczekiwać będziecie kolejnej, ostatniej części tego opowiadania.

linia_1

Teraz kolej na coś więcej ode mnie. Kolejny raz największy problem sprawiło mi wybranie tematu, któremu byłbym w stanie sprostać. Głównie na płaszczyźnie merytorycznej wiedzy, której nie można zaczerpnąć jedynie z wikipedii. Ostatnio stwierdziłem, że więcej czasu zajmuje mi przygotowanie dla Was treści do wpisu na blogu, niż samo jego pisanie, więcej: niż pisanie kolejnego opowiadania. Nie odbieram tego jednak jako jakiejś niewygody, takie poszukiwania dają mi mimo wszystko mnóstwo frajdy ale też i wiedzy o detalach i szczegółach ówczesnego życia, które prędzej czy później na potrzeby opowiadań posiąść bym musiał.

Aby rozpocząć posłużę się cytatem:

Bez samochodów, filmów dźwiękowych i radia – nie byłoby zwycięstwa narodowego socjalizmu.

Słowa te wypowiedział w jednym ze swych wystąpień nie kto inny, a sam Adolf Hitler i zamieszczone tutaj nie mają na celu wcale propagowania jego ideologii. Chodzi o zwrócenie uwagi na fakt niezwykłego znaczenia w ówczesnych Niemczech nowoczesnych technologii i wykorzystywania ich przez zakapiorów spod znaku krzyża z połamanymi ramionami. O samochodach kilka słów było, będzie za jakiś czas o autostradach, o filmach na razie nie planuję nic, ale może za jakiś czas. Kto wie…?

Dziś więc będzie o instytucji radia.

Słowo “instytucji” nie zostało tutaj użyte bez powodu. Pochylenie się nad tym zagadnieniem i pewnymi aspektami stanowić może doskonałą podstawę do wielu wędrówek zarówno w czasie i przestrzeni. Do tych wędrówek mam gorącą nadzieję zachęcić was poniższymi słowami.

Wynalazek radia nie był niczym nowym dla Wilhelma i jemu współczesnych. Już w 1895r. niejaki Marconi, pracując w głębokiej tajemnicy przed ojcem, w warunkach polowych niemalże, uzyskał pierwsze połączenie i transmisję informacji na odległość ok 1km za pomocą fal elektromagnetycznych. Niektórzy badacze ze wschodu mają odmienne zdanie na temat wynalazcy i autora pierwszego połączenia 🙂 Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że w końcówce lat 30-tych, w Niemczech, wynalazek radia był już powszechny. A przynajmniej niektórzy chcieli aby powszechnym był. Dlaczego?

Sprawa jest prosta – nie kto inny, ale właśnie wymienieni wyżej naziści dostrzegli w tej materii możliwość oddziaływania na podległe im masy i skwapliwie z tego korzystali. Ich intensywna “praca u podstaw” w tym względzie koncentrowała się na różnych aspektach problemu. Podawane przez “Hamburger Fremdenblatt” z 6 sierpnia 1942r. dane mówią, że w czasie tzw. “Pochwycenia władzy”, a więc 30 stycznia 1933r (o tej dacie będzie jeszcze kilka słów niżej) w całych Niemczech zarejestrowanych było ok 4,5 miliona odbiorników radiowych, przy około 20 milionach gospodarstw domowych. W roku 1939 odbiorników było już 11,5 miliona. W roku 1942 tych gospodarstw było już 23 miliony, ale urządzeń do odbioru audycji radiowych było już 16 milionów. Wychodzi na to, że wtedy ok 70% (w miastach ok 80%) mieszkańców kraju miało możliwość odbioru tego środka przekazu. Ktoś może powiedzieć, że to ogólnoświatowy trend w owym czasie. Owszem, ale nigdzie indziej nie był on aż tak powszechny i nigdzie indziej tak mocno nie był stymulowany przez władzę. Wszyscy z pewnością znacie ideę samochodu dla mas, czyli KdF’a znanego dzisiaj pod nazwą Volkswagena Garbusa. Tą samą drogą poszli naziści w przypadku odbiorników radiowych, wychodząc ze skądinąd słusznego założenia, że jeżeli społeczeństwu umożliwi się zakup taniego sprzętu to ono podda się samoistnie tendencji i pędowi do nowoczesności, który to można wykorzystać w celu wpływania na każdą jednostkę.

Taki sam trend dotyczy zresztą liczby dużych, państwowych rozgłośni (posiadających urządzenia nadawcze o mocy powyżej 10kW) nadających na terenie kraju. We wrześniu 1930r. było ich dwie, w kwietniu 1932 roku doszła kolejna, ale już niecały rok później (marzec 1933) rozgłośni takich było 6, a w 1939 – 24. O rozgłośniach i wędrówkach ich śladem pomówimy jeszcze niżej. Wracając jednak do jednostki…

Na 10-tej Wystawie Radiowej w Berlinie, która odbyła się w sierpniu 1933r. zaprezentowano coś co nazwano Volksempfänger. Dzisiaj tłumaczymy to jako “Odbiornik Ludowy”, ale było to pierwsze na świecie, tanie i powszechnie dostępne radio dla mas. Nadano mu oznaczenie VE301 z rozszerzeniami w zależności od rodzaju zasilania: VE301B – baterie, VE301G – prąd stały, VE301W – prąd zmieny, VE301GW – możliwość wyboru rodzaju zasilania. Nie bez znaczenia były w tym oznaczeniu cyfry. Symbolizowały one datę przejęcia władzy przez nazistów – a więc wspomniany wyżej 30 stycznia. Odbiornik ten kosztował wtedy 76 RM. Samo urządzenie było niezwykle proste zarówno w konstrukcji jak i obsłudze. Posiadało trwałą bakelitową obudowę mieszczącą podstawowe podzespoły na jednej płytce, spory głośnik oraz trzy pokrętła: włącznik, natężenia siły głosu oraz strojenia . Tarcza strojenia była zeskalowana w taki sposób aby możliwy był odbiór jedynie rozgłośni radiowych dostępnych na terenie Niemiec. Co ciekawe, po anschlussie Austrii konieczne było wprowadzenie nowych odbiorników, gdyż wcześniejsza skala nie obejmowała rozgłośni z terenu zaanektowanego kraju.

W roku 1938 wypuszczono na rynek jeszcze mniejsze urządzenie nazwane DKE. Skrót ten rozszyfrować można jako “Deutscher Kleinempfänger 1938”, co na Polski tłumaczy się: “Niemiecki mini-odbiornik radiowy”). Ten był jeszcze łatwiejszy w obsłudze i produkcji (tylko dwa pokrętła: włącznik/siła głosu oraz strojenie), co spowodowało, że jego cenę ustalono na poziomie 35 RM co było kwotą jedynie nieznacznie przekraczającą średnią tygodniówkę robotnika przemysłowego. Można więc powiedzieć, że tym sposobem radio stało się naprawdę powszechne:

Jednakże mimo to, nie każdego było stać nawet na tak tanie radio aby je postawić z dumą w domu. Czy to miałby być powód aby takiego osobnika pozbawić możliwości bycia słuchaczem nadawanych audycji? Bynajmniej. Już w czerwcu 1931r rozpoczęło się na ulicach niemieckich miast instalowanie tzw. Reichslautsprechersäule czyli czegoś co dzisiaj można by nazwać słupami propagadnowymi (spotkałem się także z nazwą Phonopost). Były to ni mniej ni więcej tylko przeszklone słupy ogłoszeniowe o murowanym postumencie, stalowym stelażu, szklanych witrynach służących do umieszczania reklam i ogłoszeń oraz zwieńczeniu w którym montowano głośniki odbiornika radiowego znajdującego się w szczytowej części. Słupy te nadawały audycje radiowe na okrągło i były ustawione na częstotliwości rządowe (początkowo na radio Berlin, później zdarzały się też rozgłośnie regionalne). Pomysł wdrożony jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy z powodzeniem rozwijano także w latach późniejszych, planując do 1942r, zamontowanie z górą 6000 takich słupów w całym kraju. Do wybuchu wojny w samym Breslau stało już około 100 takich instalacji, przy czym nie zawsze miały formę słupa, czasem ogólnodostępne odbiorniki montowano także jako element konstrukcyjny kiosków z prasą.

Ile z nich dotrwało do dzisiaj? Słyszałem o dwóch, ale nawet tego nie jestem pewien. Na pewno uratowany zostanie ten, który znajdował się na rogu obecnej ul. Dąbrowskiego oraz pl. Konstytucji 3-go Maja. O niego bowiem upomniano się przy okazji budowy kompleksu na terenie dawnego dworca PKS. Co z pozostałymi? Jeden z nich padł ofiarą remontu Dworca Głównego i raczej już nie wróci na swoje miejsce. Jeszcze inny, stojący przy fosie i promenadzie zaczynającej się u progu ul. Świdnickiej, całkiem niedawno odszedł w stan niebytu. Ze stu pamiętam może ze cztery. Czy jesteśmy w stanie odnaleźć ich więcej i zarchiwizować ich lokalizacje? Będzie to coraz trudniejsze bo ta wiedza wraz  upływem czasu będzie się oddalać.

Szkoda by było gdyby taki ciekawy fragment historii naszego miasta odszedł całkowicie. Może to zbyt infantylne myślenie, ale może gdybyśmy zachowali te słupy, a przynajmniej część z nich, to mogłyby się stać rodzajem atrakcji turystycznej? Można by prowadzić pomiędzy nimi wycieczki, przy okazji wplatając w opowieść przewodnika pozostałe, równie istotne i ciekawe historie mijanych budynków, skwerów czy placów. Ech – indyk myślał o niedzieli… 🙂

Wraz z dojściem do władzy i zmianą jakościową jeżeli idzie o odbiorców audycji radiowych, zmieniała się też ich forma. Dostrzeżono potrzebę konstruowania lżejszych programów, trafiających łatwiej do szerszej, mniej skomplikowanej publiczności. Był to kolejny ruch w stronę mas, który miał na celu skłonić słuchaczy do częstego trzymania odbiorników nastawionych na stacje państwowe. Całkiem sensownie podsumował to czołowy komentator Radia Berlin, Hans Fritsche:

Radio musi docierać do wszystkich – inaczej nie dotrze do nikogo

Tym sposobem w ramówkach radiowych znaczną rolę zaczęły odgrywać audycje prezentujące muzykę taneczną, lekką, “rozrywkową” jak byśmy dzisiaj powiedzieli. Ciężkie i nostalgiczne recitale beethovenowskie czy trudne w odbiorze, monumentalne opery zastępowano dziełkami krótszymi, lżejszymi, takich autorów jak Weber, Cornelius czy Nicolai. Również Strauss zagościł na antenach na tyle natrętnie, że pojawiały się niewybredne dowcipy na ten temat, za które można było nawet trafić do obozu koncentracyjnego, o ile zostały wypowiedziane w niewłaściwym miejscu czy niewłaściwym czasie. Muzyka stricte taneczna gościła w audycjach z różnym natężeniem, być może w zależności od poziomu nienawiści do czarnej muzyki amerykańskiej (jazz, swing etc). Co ciekawe, w czasie wojny w Berlinie akurat swing był rodzajem muzyki, który gościł najczęściej w lokalach tłumnie odwiedzanych przez urlopujących żołnierzy. Być może dlatego, że pozwalał się umęczonemu społeczeństwu oderwać od trudów i niedoli dnia codziennego. Na antenach radiowych równie popularne były w owym czasie marsze wojskowe grane głównie przy okazji prezentacji treści tzw. “państwowych” jak wystąpienia władz, ogłoszenia czy komunikaty wojenne. Doszło nawet do tego, że tłem muzycznym do tych ostatnich był głuchy odgłos maszerowania kolumn wojskowych.

Poza muzyką rozgłośnie oferowały szereg audycji kształtujących “jedynie słuszny” światopogląd. Tutaj doskonałym przykładem politycznie akceptowalnej diety radiowej niech będzie cykl programów: “Niemiecki naród, niemiecka ziemia”, którego zadaniem nadrzędnym było “dać mieszkańcom miast świadomość sił organicznego wzrostu, manifestujących się w wiecznym kołowrocie pór roku” jak pisał Joseph Wulf w swym dziele “Presse und Funk im Dritten Reich”. W tym cyklu radiowym, w jego rozszerzonej części, dotyczącej kontaktów ludzi wsi z innymi warstwami społecznymi Rzeszy, jedna z audycji przygotowana i nadana została w całości z rozgłośni radiowej we Wrocławiu. Mam tu na myśli program “Chłop i górnik”.

Docieramy tutaj w naszej wędrówce do rozgłośni radiowej jaką poszczycić mógł się Breslau. Z nią związana będzie jeszcze jedna wyprawa w czas i przestrzeń, ale o tym na końcu. Zacznijmy jednak od tego jak to się stało, że radio zagościło pod wrocławskie strzechy. W związku z intensywnym rozwojem i popularyzacją medium radiowego już w dniu 4 kwietnia 1924r. kilku znamienitych mieszkańców naszego miasta powołało do życia spółkę o nazwie Schlesische Funkstunde AG, co można przetłumaczyć jako Rozgłośnia Śląska, Spółka Akcyjna. Firma ta powołana staraniem fizyka, pana Otto Lummera, rozpoczęła nadawanie sygnału radiowego 26 maja 1924r. z budynku  Wyższego Urzędu Górniczego (Oberbergamt) zlokalizowanego przy dzisiejszym pl. Powstańców Śląskich. Pierwsze audycje trwały tylko 50 minut, a ich nadawanie rozpoczynano w południe na falach o długości 315,8m (f=950kHz). Zgodnie z informacją od p. Henryka Berezowskiego: pierwsza fala stacji to 432 m, wielokrotnie zmieniana aż ostatecznie ustalona na 315,8 m w styczniu 1934 roku. Intensywny rozwój firmy dał jej nową siedzibę czyli oddany do użytku budynek przy Sudeten Straße, dzisiejszy budynek Polskiego Radia przy ul. Karkonoskiej.

W 1925r. w ramach rozszerzania zasięg działalności wybudowano rozgłośnię w Gliwicach, tę właśnie, która rzekomo była przyczyną wybuchu II wojny światowej. Oczywiście w idiotycznej interpretacji nazistów.

W styczniu 1934r. całą firmę upaństwowiono i włączono do sieci rozgłośni państwowych pod nazwą “Reichssender Breslau”. Ten rok jest znaczący jeszcze z jednego powodu. Mianowicie ze względu na potrzebę zwiększenia mocy nadawania postanowiono wybudować w podwrocławskiej Żórawinie stację nadawczą. W tym celu wykupiono działkę, na której w ciągu nie całego roku stanęły zabudowania mieszczące urządzenia nadawcze wraz z masztem nadawczym. Miało to miejsce w grudniu 1931r. (informacja od p. Henryka Berezowskiego).

Maszt ten mierzył 140m wysokości i w owym czasie był najwyższą tego typu konstrukcją na świecie. Najwyższą, w kategorii konstrukcji drewnianych, gdyż zbudowano go z prefabrykowanych i powtarzalnych elementów drewnianych. Stalowa podstawa osadzona w betonowych fundamentach wyprowadzała w górę ażurową konstrukcję z drewna dębowego, na której umieszczono urządzenia nadawcze. Czy to była dębina? Nie wiem. W źródłach trafiłem też na informacje jakoby drewnem wykorzystaniem do jego budowy była sosna kanadyjska albo daglezja. Która z tych informacji jest prawdziwa? Nie mnie oceniać, ale można ją zweryfikować. Niechże będzie to zachęta do odbycia kolejnej wędrówki śladem radia nadawanego z Wrocławia. (Tutaj uwaga od p. Henryka Berezowskiego: wieża została zbudowana z sosny amerykańskiej) Co ciekawe, każdy z elementów konstrukcyjnych został ponumerowany i odpowiednio oznaczony co miało ułatwić jego wymianę i ewentualne dorobienie. Budynki obsługi technicznej mieściły urządzenia lampowe chłodzone wodą – dlatego też na zdjęciu powyżej widać konstrukcję stalowej chłodni kominowej.

Maszt ten służył także Polskiemu Radiu aż do 1976r, kiedy to uruchomiono nadawanie za pomocą nowej, 258 metrowej wieży stalowej. Stary maszt nie został od razu rozebrany, ale stał jeszcze mniej więcej do jesieni 1990r kiedy to pieczołowicie został zdemontowany element po elemencie. Złożono je na terenie posesji stacji nadawczej i przeleżał tak kilka lat w zgrabnych stosikach:

10_2004

W trakcie remontu kościoła św. Trójcy w Żórawinie, za zgodą konserwatora zabytków, elementy te zostały wykorzystane do wykonania więźby dachowej i pewnych elementów pokrycia. Tym sposobem zakończyła się długa i pełna przygód historia bresaluerskiego radia. Dzisiaj trzeba się cieszyć, że zostało z niej chociaż tyle. A można było pozostawić ten maszt jako zabytek (przez dokładną dokumentację i powtarzalność elementów idealny do konserwacji i zachowania) jako kolejny punkt wycieczek po Wrocławiu śladami historii radia. Tak niewiele wysiłku trzeba było…

Źródła:

  • Hamburger Fremdenblatt; z 6 sierpnia 1942r.
  • “Stary Wrocław na widokówkach dr.Trenklera”; Alfred Konieczny; Ossolineum; Wrocław 1996
  • “Stacje radiowo-telewizyjne na Dolnym Śląsku”; Oficyna Wydawnicza “Sudety”; 1998
  • Presse und Funk im Dritten Reich”; Joseph Wulf; Sigbert Mohn; Gütersloh 1964
  • Bildarchiv Foto Marburg
  • Jeleniogórska Biblioteka Cyfrowa
  • Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Wrocławskiego
  • Schlesische Monatshefte. Blätter für Kultur und Schrifttum der Heimat; Breslau
  • http://www.feldpost-archiv.de/pdf/Hinkel_Phonopost.pdf
  • http://wroclaw.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1667549,wroclaw-na-placu-konstytucji-3-maja-zbuduja-hotel-uratuja,id,t.html#42081b8537db1487,1,3,5
  • http://www.counter-currents.com/2013/09/german-radio/
  • http://www.roehren-radio.de/geraete/ingelen_dke38/index.html

linia_1

Napisano Wpisy historyczne | Oznaczone jako: , , , , , | 10 komentarzy

10 Responses to Radiowe wędrówki

  1. […] O tych odbiornikach pisałem nieco więcej TUTAJ. […]

  2. radioretro pisze:

    Witam serdecznie.
    Gratuluję bardzo ciekawej strony z wieloma nieznanymi faktami. Żałuję, że tak późno tutaj trafiłem.
    Wrocław to prawdziwa kopalnia skarbów historycznych. Mieszkałem tam trochę i tam urodził sie nasz syn. Jestem znawcą historii radia, ale na szczęście nie historykiem , tylko inżynierem.
    Zapraszam na moją www – o polskim radiu retro.
    Ale do rzeczy, mam kilka spostrzeżeń.
    – najlepiej Schlesische Funkstunde przetłumaczyć na – Rozgłośnia Śląska
    – wieża jest konstrukcja wolnostojacą, a maszt podpartą (odciag to też podpora)
    – pierwsza fala stacji to 432 m, wielokrotnie zmieniana aż do 315,8 m w styczniu 1934 roku
    – wszystkie rozgłośnie niemieckie zostały upaństwowione w styczniu 1934 roku
    – III stacja w Żórawinie została oddana w grudniu 1931 roku
    – wieża była zbudowana z drewna sosny amerykańskiej.
    Obecnie przygotowuję publikacje o radiostacji gliwickiej, byłbym bardzo wdzieczny za wszelkie materiały ikonograficzne.
    Mam teraz konkretne pytanie:
    – gdzie znajdę więcej informacji o niemieckich słupach propagandowych?
    Chciałbym też kupić książkę – Wolfganga Schwarz “Odłamki mojego świata” (nie widzę w internecie.
    Pozdrawiam sympatyków historii.
    Henryk Berezowski

    • sheriff pisze:

      Cieszę się ogromnie, że to co mi się udało stworzyć komuś się podoba. To ogromnie budujące i zmuszające do dalszego działania.
      Dziękuję za uwagi do tekstu. Postaram się przy najbliższej możliwej okazji je ponanosić, ale ponieważ obecnie bez reszty pochłaniają mnie przygotowania do spotkania w Mediatece (na które gorąco zapraszam) nie potrafię powiedzieć, kiedy to nastąpi.

      Jeżeli chodzi o słupy propagandowe – trudno mi się wypowiadać o kwestiach technicznych, bo jestem ignorantem w tych kwestiach, ale ich lokalizację (przynajmniej w Breslau) można znaleźć na planach miast oraz w książce adresowej. Mam w swoim posiadaniu plan taki komplet (aktualny na 1938r) i na mapie okręgami zaznaczono lokalizację słupów. W spisie instytucji miejskich też jest bodaj lista takich miejsc.

      Wspomnienia breslauerów zawsze i dla mnie są niezwykłą lektur. Mam list książek typu: “Koniecznie muszę mieć” i “Odłamki” też się na niej znajdują. Obawiam się jednak, że pozostaje polowanie na portalach aukcyjnych albo wędrówki po antykwariatach. Mnie jak do tej pory nie udało się na nią jeszcze trafić, ale wspomnienia ówczesnej bohemy z pewnością będą niezwykle interesujące.

    • radioretro pisze:

      Witam serdecznie szeryfa i wszystkich sympatyków starego Wrocławia.
      Przejrzałem powtórnie dostępne materiały dot. słupów propagandowych. Nie znalazłem nic co potwierdzałoby instalację tam odbiornika radiowego. Jestem przekonany, że wbudowany tam był jedynie głośnik/megafon, ewentualnie wzmacniacz, chociaż nie sądzę. Była to radiofonia przewodowa, wprowadzona przez Niemców także w GG, były tu to tylko megafony na słupach. Program dostarczany był przewodowo z centrali radiofonicznej. Może na planie miasta była zaznaczona ta właśnie centrala.
      Nazwa Phonopost to raczej pocztówki dźwiękowe wysyłane pocztą z własnym nagraniem.
      Żałuję, ale nie będę mógł być na spotkaniu. Teraz wylądowałem w Warszawie.
      Pozdrawiam
      Henryk Berezowski

      • sheriff pisze:

        Witam 🙂
        Też mi się wydaje, że takie słupy jakie funkcjonowały w Breslau w owym czasie były jedynie ładnym opakowaniem do głośników transmitujących dostarczany przewodowo sygnał z centrali. Takie rozwiązanie było na pewno tańsze, a pragmatyczni Niemcy na pewno w ten sposób podchodzili do takich zagadnień – pragmatycznie.
        Przedwojenne konstrukcje były znacznie bardziej masywne i trwałe niż wojenne, szczególnie te montowane na terenie GG, gdzie na pewno rozrzutność nie była “w cenie”. Klasyczny przykład z ul. św. Antoniego: http://dolny-slask.org.pl/802379,foto.html?idEntity=585825
        Za podłączeniem do jakiejś centrali przemawia jeszcze jeden fakt – słupy te wykorzystywane były (szczególnie podczas wojny) do nadawania komunikatów władz miasta do mieszkańców, a te były przygotowane i nadawane z jednego miejsca, a nie przekazywane radiowo. Dodatkowo, gdzieś we wspomnieniach miejscowych z końcówki oblężenia miasta w 1945r. trafiłem na słowa mówiące o tym, że ze względu na ostrzał artyleryjski przewody do tych słupów zostały w wielu miejscach poprzecinane i nie można już z przekazem trafić do wszystkich dzielnic.

    • sheriff pisze:

      Panie Henryku,
      Właśnie uzupełniłem ten wpis o Pańskie uwagi. Dziękuję bardzo za pomoc.

  3. Janusz pisze:

    mam dość dobrą (jakościowo 🙂 ) wersję Pausenzeichen Reichssender Breslau…doskonała do muzycznej ilustracji artykułu…proszę o kontakt mail..prześlę.

    • sheriff pisze:

      Na stronie jest formularz do kontaktów mejlowych, co prawda były z nim pewne problemy, ale już działa bez zarzutu 🙂
      Listy trafiają na adres: wilhelm.knocke_#_gmail.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnie wpisy

  • Archiwa

  • Licznik odwiedzin

    • 37
    • 93
    • 2 037
    • 4 365
    • 691 583