Wrocławski bóg wody

W tym tygodniu tradycyjny, kolejny rozdział „Dwa razy to samo”. Dziś Willi zaczyna sklejać już poszczególne elementy układanki w jedną całość. Czy te przemyślenia go do czegoś konkretnego doprowadzą? Na pewno przybliżają go do rozwiązania zagadki śmierci przyjaciółki księcia. Zapraszam więc do czytania i zagłębiania się w ówczesne Breslau.

Mówi się, że Historia jest nauczycielką życia. Nic mnie tak nie wkurza jak brak szacunku do nauczycieli czy osób starszych, którzy swoim doświadczeniem mogą nas wiele nauczyć. Dlatego musze stwierdzić, że kompletnie nie rozumiem przekonania władz naszego miasta o własnej nieomylności w kwestii jednego rzymskiego boga, co to patronem chmur, deszczu i wody przede wszystkim był. Owszem – chodzi mi o Neptuna. I to nie byle jakiego, a z Breslau ściśle i dokładnie powiązanego. O tego, który dumnie prężył swoją pierś z piaskowcowego cokołu fontanny stojącej w południowej części Neu Markt. Widomo jest nie od dzisiaj, że owa władza umyśliła sobie, że w tym mniej więcej miejscu odtworzy zniszczoną w czasie walk o Festung Breslau fontannę. Cel całkiem szczytny i moim zdaniem istotny z historycznego punktu widzenia. Z jego sposobem realizacji jednak kompletnie się nie zgadzam. Wolno mi, a co! W końcu ponoć w tym kraju panuje wolność myśli i słowa. 🙂

Jestem możliwie najdalszy od opowiadania się po jakiejkolwiek politycznej stronie jakiegokolwiek sporu, ale z równowagi za każdym razem wyprowadza mnie sytuacja, w której osoby, które zostały przez społeczeństwo namaszczone do sprawowania nad nim władzy nie potrafią się wylegitymować elementarnym choćby szacunkiem do historii. Nie jestem architektem z wykształcenia, powiedziałbym nawet, że mój gust nie jest zbytnio wysokich lotów i częstokroć zachwycać się potrafię czymś co dla innych nie przedstawia większej wartości, ale uważam, że zbyt małą wagę w całym tym zamieszaniu z odbudową fontanny przywiązano do tradycji i historii właśnie. Nie twierdzę przy tym, że najlepszym rozwiązaniem byłoby jej odbudowanie w takiej formie jaką prezentowała jeszcze w początku 1945r. Faktycznie, może nie byłoby to najlepsze rozwiązanie bo cały charakter miejsca jakim stał się plac Nowy Targ się dramatycznie zmienił. Nie znam się na tym. Mam jednak swoją teorię na ten temat.

Otóż wielokrotnie przekonywano nas że połączenie architektury i antycznego niemal klimatu danego miejsca z jej nowoczesną odmianą może być całkiem udanym mariażem. Dowody na to znaleźć można w niemal każdym mieście jak chociażby hotel Vienna stojący przy Stephanplatz w Wiedniu, czy bliższy nam budynek Solpolu i stojący opodal strzelisty kościół Św. Stanisława, Wacława i Doroty. Nie – chociaż może ten ostatni to nie najlepszy przykład dobrego połączenia tradycji z nowoczesnością 😛 Grunt, że takie eksperymenty były wielokrotnie dokonywane z mniejszym lub większym powodzeniem. Zastanawia mnie tylko, dlaczego tak duże opory i problemy są z podobnym procederem, ale dziejącym się w drugą stronę – czyli umieszczaniem historycznych obiektów we współczesnym otoczeniu? Może wcale to nie taki głupie rozwiązanie? Tym bardziej, że w tym konkretnym przypadku jakim jest odbudowa fontanny Neptuna z Nowego Targu i konkurs z tym związany mógłby pozwolić na powiązanie tego, jakże zimnego i ascetycznego miejsca, z jego bogata i ciekawą historią.

Dla porządku przytoczmy jednak kilka słów na temat pierwowzoru, a później zajmiemy się tym co przyniósł przedmiotowy konkurs.

Fontanna Neptuna wybudowana została najprawdopodobniej w miejscu dawnego ujęcia wody pitnej na zlecenie wydane przez Radę Miasta. W roku 1732 kamieniarz, niejaki Jan Adam Karinger, wraz z dwoma współpracującymi z nim rzeźbiarzem Janem Jakubem Bauerem oraz kamieniarzem Janem Baptist Lembergerem (coś dużo tych Janów) zakończyli realizację tego przedsięwzięcia. Obciążyło ono budżet kasy miejskiej kwotą 2086 talarów w której to znalazły się koszty materiałów, transportu oraz robocizny. Czy to znaczna kwota? Na razie nie mam porównania więc nie jestem w stanie ocenić czy za fontannę przepłacono czy też nie. Osobiście jednak skłaniałbym się do wniosku, że w tamtych czasach korupcja nie trawiła tak mocno niektórych kręgów jak dzisiaj – ale to tak na marginesie 😛 Autorem wystroju artystycznego fontanny, czyli figury Neptuna oraz pozostałych ornamentów i przedstawień figuralnych uznaje się Bauera, który był autorem także wystroju organów kościoła Św. Mikołaja w Brzegu. Do dziś fragmenty tamtej jego pracy oglądać można w Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu.

Dlaczego akurat Neptun i dlaczego akurat na Neu Markt? Tutaj zdania są podzielone. Encyklopedia Wrocławia podaje, że chodziło o powiązanie kupców wrocławskich oraz ich inicjatywami handlowymi związanymi z dalekimi, zamorskimi krajami, zaś pani Ewa Małachowicz skłania się ku tezie, że idea ta była ściślej związana z miejscem postawienia figury, gdyż w owym czasie dominującym towarem wśród handlarzy spotykających się w tej okolicy były ryby (w szczególności liczne kramy śledziowe stawiane opodal). Jak było naprawdę? Trudno dziś oceniać jaki cel przyświecał rajcom miejskim w wyborze takiej a nie innej formy dla planowanej fontanny. A może chodziło o ambicje żyjącego w bliskim powiązaniu z wodą hanzeatyckiego, bądź co bądź, miasta jakim był Breslau w owym czasie?

W tym kontekście piękne zdanie wypowiedział p. Zbigniew Maćków (Laureat nagrody na Najlepszą Przestrzeń Publiczną XXIw.):

To symbol związków miasta z Hanzą, jest jak znaczek przynależności do elitarnego klubu noszony w klapie. Nie powinno się takich atrybutów pozbywać, bo wiele pokoleń wrocławian ciężko na nie pracowało. Szkoda tworzyć nowe narracje, skoro mamy tak bogate i osadzone w przeszłości

Absolutnie nie sposób człowiekowi nie przyznać racji. Takie właśnie podejście do kontekstu historycznego jest tym czym się powinniśmy kierować. Brawo Panie Macków 🙂

Co ciekawe, ówcześni jego mieszkańcy nie specjalnie podzielili ideę władz miasta i początkowo pogardliwie figurę nazwali: Gabeljürge, czyli ni mniej, ni więcej tylko Jurek z widłami. Ta nazwa zresztą przetrwała do samego jego końca i wielokrotnie umawiano się pod Jurkiem, mniej więcej w taki sam sposób jak my dzisiaj umawiamy się na randki pod pręgierzem, czy na wycieczki pod zegarem. Ta niechęć jednak minęła z czasem i już w XIXw. Neptun stał się atrakcją i wizytówką miasta, czego dowodem jest znaczna liczba wydanych pocztówek z jego widokiem oraz innych obrazów go prezentujących. Większą sympatię wrocławski bóg wody wywoływał w czasie świąt Bożego Narodzenia i następującego zaraz po nich sylwestra z karnawałem bowiem w tym miejscu odbywały się tradycyjne miejskie imprezy z okazji przywitania nowego roku. Nie na Rynku jak to ma miejsce dzisiaj, a właśnie na Nowym Targu. To może jednoznacznie dowodzić tego jak ważny był to plac w życiu całego miasta.

Po około 100 latach od wybudowania renowację fontanny zafundował z własnej kasy Polizeipräsident – niejaki Heinke, który na ten cel wyłożył równo 500 talarów w roku 1838. Kolejną renowację, wraz z niewielką przebudową, wykonano już ze środków miejskich w latach 1872-1874. Powierzono ją rzeźbiarzowi i kamieniarzowi Albertowi Rachnerowi. Powstała wtedy nowa, dwunastoboczna (zamiast ośmiobocznej) balustrada wokoło basenu.

Bóg podwodnego świata dumnie polewał wodą wrocławian gdzieś mniej więcej do świąt Wielkiej Nocy w 1945r. Wtedy to został zniszczony w trakcie zafundowanego miastu najcięższego bodaj bombardowania. Jakkolwiek wcześniej już sama figura i cala instalacji fontanny została uszkodzona, co potwierdza poniższa fotografia:

Widać na nim wyraźnie uszkodzenia samej fontanny, jakkolwiek okoliczne kamienice nie są jeszcze zrównane z ziemią, co było wynikiem wspomnianego wielkanocnego bombardowania. Aby zobrazować tę różnicę muszę się posłużyć kolejnymi fotografiami z najlepszego portalu na świecie. 🙂

Wniosek jest jeden: fontanna została uszkodzona już przed świętami, a bombardowania doprowadziły tylko do kompletnej jej ruiny. W ich efekcie kompletnie zniknął basen na wodę, cokół i figury. Pewne jej elementy widziano w tym miejscu jeszcze w latach 60-tych, ale tak naprawdę dopiero wykopaliska archeologiczne prowadzone od 2010r. dokonały odkrycia jedynych zachowanych fragmentów tego obiektu. Tutaj dochodzimy do kolejnego zagadnienia jakim jest jego odbudowa.

Szumnie zapowiadana przez magistrat, na potrzeby której ogłoszono konkurs dla architektów, z wielką pompą i zadęciem prezentowana w mediach. A wszystko to po to aby w modernistyczne, surowe miejsce wstawić równie surowy twór kompletnie niczym nie przypominający pierwowzoru. Takie postawiono wymogi uczestnikom konkursu. Aby być dokładnym to raczej nie postawiono ich wcale, dając pełną dowolność interpretacji miejsca, jego funkcji, znaczenia dla miasta i historii pomieszanej z tradycją. Czy tak powinno być? Czy kompletny brak ograniczeń jest najlepszym rozwiązaniem w tym miejscu i w tej sytuacji? Śmiem wątpić. Bo dla mnie to jest właśnie ów brak szacunku o jakim pisałem na początku. Dlatego kompletnie nie jestem w stanie zaakceptować ani dokonanego wyboru ani koncepcji jaką się promuje. Tym bardziej, że przeglądając zgłoszone projekty mam nieodparte wrażenie, że uczestnicy konkursu korzystali z dokładnie tych samych klocków tworząc swoje wizje w komputerach – czyż nie zadziwiająco zbieżne są ich wizje dotyczące ławek jakie mają stanąć wokoło planowanego tworu?

Zadacie mi pewnie zaraz pytanie co ja bym w tym miejscu widział. Cóż – dla mnie byłoby idealnie jakbym mógł zanurzyć dłonie w wodzie basenu okolonego wierną kopią oryginału i spojrzeć na identyczny trójząb głównego bohatera. Mam jednak świadomość, że to jest utopia. Przynajmniej trudna do zrealizowania, aczkolwiek zupełnie nie niemożliwa. Kto wie? Gdybym miał możliwość decydowania co ma tu stanąć, wskazałbym rozwiązanie wprost nawiązujące do tradycji tego miejsca, do jego historii, ale w nowocześniejszym, współcześniejszym wydaniu. Chciałbym fontanny, której główną postacią nadal byłby Neptun, może bardziej picassowski, bardziej futurystyczny, ale jednak ze swoim podstawowym atrybutem, może aluminiowy, może szklany, może alabastrowy, w każdym razie taki, którego można by znów nazywać Jurkiem z widłami i wokoło niego się gromadzić jeśli tylko by zaszła taka konieczność i potrzeba.

 Źródła:

 linia_1

Napisano Wpisy historyczne | Oznaczone jako: , , | Wstaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnie wpisy

  • Archiwa

  • Licznik odwiedzin

    • 12
    • 330
    • 2 912
    • 4 913
    • 696 222