Okruchy historii pod stopami

Trochę mnie nie było 🙂

Tak się niestety składa, że czasem odczuwam przesyt Willim i tym co on robi i muszę od niego odpocząć. Taka przerwa jest o tyle dla mnie istotna, że powrót powoduje nową moc pomysłów i nowy przypływ energii w ich realizacji. Gorąco liczę, że tak też będzie i tym razem. Dziękuję wszystkim niecierpliwym za listy i wszelkie przejawy zainteresowania dalszymi losami mojego bohatera. Dzisiaj (co widać już na wstępie) „idzie nowe”. Otóż rozpoczynamy kolejną porę roku, przy czym od razu zaznaczam, że tytuł jest mocno roboczy, bo jak się pewnie zdążyliście zorientować tytuły zależą w głównej mierze od pewnych charakterystycznych wypowiedzi bohaterów. Nie inaczej jest tutaj, ale ponieważ nie wszystkie dialogi zostały doszlifowane do poziomu takiego, żebym się ich nie musiał wstydzić – stąd roboczość tytułu. Tutaj też mała dygresja – mniej więcej od połowy pracy nad pierwszym opowiadaniem mam duży dylemat jaki ono powinno nosić tytuł. Na razie pozostawiłem ten, który przyszedł mi do głowy jako pierwszy, ale później, jak już wszystko będzie jasne, poproszę Was o wypowiedź, czy nie będzie do tego opowiadania bardziej pasował tytuł inny: „Zawsze jest powód”. Zapraszam więc do czytania pierwszego rozdziału z pierwszego opowiadania kolejnego cyklu: „Gryzący dym wspomnień”.

Jakiś czas temu odbyłem z przyjacielem arcyciekawą rozmowę na temat tego co pozostało nam do dzisiaj po tamtych latach. Tamtych – oczywiście w domyśle chodzi o okres międzywojenny. Oczywiście mamy w naszym mieście sporą liczbę zabytków pieczołowicie odrestaurowanych, z pietyzmem i dbałością o szczegóły przywróconych do wyglądu sprzed lat. Wiele jest też miejsc, które dzięki właścicielom oddają klimat tego czym kiedyś były. W trakcie tej burzliwej dyskusji doszliśmy jednak do wniosku, że pomimo wielkich i spektakularnych pozostałości w wielu miejscach dostrzec można to co nam czas pozostawił. Dlatego dzisiaj krótki spacer jako przykład tego, co pod stopami można znaleźć, a na co nie wszyscy zwracają uwagę. Niestety współczesność płata różne figle historii w bardzo wielu przypadkach opisanych poniżej nadejdzie taki czas, kiedy te miejsca odejdą w niebyt. Tym bardziej zapraszam więc od odbywania takich wycieczek po naszym mieście, bo miejsc o niezwykłym historycznym charakterze będzie z czasem z niego ubywać. Niestety.

Ponieważ zawsze uważam, że idąc ulicą można znaleźć się w innym mieście, wystarczy tylko unieść nieco wzrok, pewnie prędzej czy później pokażę Wam okruchy historii, które znaleźć można ponad głowami.

Jest taki sklep, gdzie czas się zatrzymał. Pomimo asortymentu współczesnego, nowoczesnych kas, wag i innych nakazanych rozporządzeniami poważnych ministrów z Warszawy elementów czas stanął tutaj w miejscu jeszcze przed wojną. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć pod stopy, wystarczy dotknąć ściany. Wystarczy wejść do środka aby momentalnie przenieść się w czasie. Problem w tym, że trzeba wiedzieć, które drzwi prowadzą do historii, trzeba wiedzieć, którą klamkę nacisnąć…

Gwarantuję Wam, że także na podłodze leżą te niesamowite kafle powodując, że całe pomieszczenie jest taką kapsułą wehikułu czasu, gdzie kupującym brakuje jedynie kapeluszy na głowach. Nie jestem niestety idealnym fotografem więc nie było mi łatwo skoncentrować się na każdym niesamowitym detalu i uchwycić je wszystkie razem. Musicie mi wybaczyć, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że sami tam nie moglibyście wejść i wrócić o jakieś 80 lat do tyłu. Niezwykle uprzejme panie sprzedawczynie, ze swoim szefem na czele na pewno pozwolą Wam na chwilę zapomnienia i będziecie się mogli oddać nostalgii 🙂

Myślę, że niektórzy z Was na pewno wiedzą co to za miejsce i jak do niego trafić. Dla tych co nie wiedzą proponuję spacer wzdłuż południowej pierzei ul. Traugutta i poszukanie dwóch koni. Sklep jest tuż obok. Ciekawym, czy będziecie w stanie poprawnie trafić w to miejsce? 🙂

Są też w naszym mieście pewne drzwi. Niby nic w tym niezwykłego, przecież drzwi tutaj jest mnóstwo. Owszem, ale te są niezwykłe. Najprawdopodobniej w najbliższym czasie ściany, w które zostały wprawione przejdą do Walhalli ścian ceglanych. Niestety – miasto się rozwija i potrzebuje kolejnych szerokich arterii, zmiany organizacji ruchu, ale ciekawe, czy ktoś w tym całym zamieszaniu pomyśli o tych drzwiach. Wątpię. Podejrzewam jednak, że barbarzyństwo destrukcji koparkami sprawi, że przejdą i one przejdą przez drzwi prowadzące do śmietnika historii. Tak być nie musi.

Cóż w tych drzwiach jest niezwykłego? Przechodząc koło nich trudno to dostrzec, ale wystarczy zatrzymać się na chwilkę, poświęcić zadumie, przekrzywić głowę aby w grze światła i cienia na ich płycie odkryć, że człowiek, który je zrobił umieścił na nich datę tego wydarzenia:

Czy ktoś z Was jest w stanie wskazać, w mury której kamienicy je wprawiono? Ot – taka mała zagadka 😀

Całkiem niedaleko od tego miejsca znajduje się kolejne, którego okruchy historia rozsypała pod naszymi stopami. Budynek dawnej centrali poczty przy ul. Małachowskiego posiada wykorzystywaną do niedawna rampę, przy której ładowano pojazdy rozwożące korespondencję do poszczególnych jednostek. Budynek poczta już opuściła, a więc rampa także nie jest wykorzystywana, ale przy niej pozostał tor. Tak – tor tramwajowy doprowadzony do rampy. W jakim celu to zostało wykonane? Na pierwszy rzut oka po to aby można było transportować pocztę wagonami tramwajowymi. Czy aby na pewno? Nie wiem, jest to moim zdaniem kolejny dowód na infrastrukturalny zmysł poprzednich mieszkańców tego miasta. W kontekście, delikatnie mówiąc, nietrafionej koncepcji „tramwaju plus” myślę, że moglibyśmy się od nich sporo nauczyć.

Takich tramwajowych miejsc historycznych zresztą jest znacznie więcej. Wystarczy spojrzeć pod stopy przekraczając niektóre z ulic aby zauważyć znaczną różnicę w jakości wykonania torowisk wprawionych w bruk. Dzisiaj tak się tego już nie wykonuje, brak tej dbałości o wykończenie, brak pietyzmu czy zwykłej solidności. W kilku miejscach tory przedwojenne leżą do dziś i mają się całkiem dobrze. Przykładem niech będzie ul. Teatralna (a dokładniej jej zachodni fragment), czy ul. Dyrekcyjna pomiędzy Hubską a Borowską. Tuż obok mnie, w ul. Krakowskiej, między Pułaskiego a Krakowską także leżą tory, które zamontowane zostały jeszcze przed wojną. W ciągu ulicy Parkowej leżą jeszcze pozostałości torowisk, po których swego czasu poruszał się ostatni tramwaj konny w tym mieście.

Wystarczy spojrzeć pod nogi… 🙂

To co pokazałem Wam powyżej to tylko niewielka próbka tego co można we Wrocławiu znaleźć, trzeba tylko cierpliwie, wytrwale i uważnie szukać. To tylko przykład, że żywa i namacalna historia dociera do nas nie tylko poprzez masywne i ciężkie mury katedr, zamków czy pałaców. O wiele częściej spotkać ją można blisko, wokoło nas. Szukajcie więc, eksplorujcie, a jak będziecie się chcieli ze mną podzielić swoimi odkryciami to na pewno wątek będziemy kontynuować i te znaleziska tutaj pokażemy.

linia_1

Napisano Wpisy historyczne | Oznaczone jako: , , , | Wstaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnie wpisy

  • Archiwa

  • Licznik odwiedzin

    • 126
    • 187
    • 1 433
    • 5 842
    • 786 742