Historia pewnego domu, czyli piwna legenda

Na wstępie chciałem podziękować wszystkim tym, którzy za mnie trzymali kciuki w trakcie konkursu Blog Day 2013. Przydało się to o tyle, że w efekcie końcowym jury decydujące o wynikach przyznało mi wyróżnienie z czego się ogromnie cieszę. Może to Wasze myśli skierowane w tę stronę spowodowały tak zaskakujący dla mnie rezultat? W każdym razie gorąco wszystkim dziękuję. Choć muszę tu szczerze przyznać, że kompletnie nie potrafię odnaleźć sensu w nagradzaniu laurem zwycięzcy bloga kulinarnego w kategorii “Dolny Śląsk”. Ale może ja się nie znam na nowoczesnych technologiach i ideach. Wracam więc w “moje” przedwojenne czasy.

Dzisiaj, jak się pewnie domyślacie, dodałem kolejny rozdział “Wrogiego przejęcia“. Tym razem Willi unosi się honorem w rozmowie z Hrabią i działa dalej pomimo sceptycznego stosunku tego ostatniego do pozytywnych możliwości rozwiązania całej sprawy. Czym to się skończy? Musicie przeczytać 🙂

Rozwiązanie ogłoszonego przeze mnie konkursu nastąpi już niebawem, ale potrzebuje jeszcze kilka chwil na ogarnięcie paru zaległych tematów. Cierpliwości więc.

linia_1

Dzisiaj będzie kilka słów na temat pewnego pana, który zasadniczo przewija się przez “Wrogie przejęcie” jak i “Niewinnych kłamców“, choć nie osobiście. Wystąpi też swym duchem także w “Dwa razy to samo“. Mowa o Conradzie Kisslingu, osobie, która będąc założycielem możnego i wpływowego rodu użyczyła swego nazwiska zarówno swoim lokalom jak i willi, którą zamieszkiwali. Już w pierwszym opowiadaniu cyklu pojawia się “Willa Kissling”, zlokalizowana przy Eberschen Alle, czyli dzisiejszej alei Jarzębinowej. Obiekt ten w swej pierwotnej formie niestety już nie istnieje, a w owym czasie, w moim opowiadaniu zamieszkiwała go rodzina Drobnicków. Dlaczego właśnie ona, skoro wiadome było dość powszechnie, że rodzina Kisslingów była właścicielem tego budynku? Sprawa nie jest taka prosta jakby się z pozoru wydawało.

Owszem, mieszkali w tej willi, mniej więcej do roku 1912 (inne źródła podają datę 1914r.) kiedy to skończył się remont, zakupionego przez wnuka seniora i założyciela rodu, majątku w Heinzendorf (dziś: Bagno), gdzie się przeprowadzili. Po piętnastu latach, gdy przyszedł kryzys, tę kosztowną rezydencję trzeba było sprzedać, a głowa rodu, wspomniany wcześniej Georg Conrad Kissling Senior osiadł z żoną w Tschachawe, (od 1937r zwany: Bolkohof), czyli we wsi Czachowo pod Trzebnicą. Zmarł był tutaj w 1934r, a wdowa po nim wyprowadziła się na stałe do Berlina. Majątek i zarządzanie firmą przejął starszy syn, który ożenił się z Alice Freiin von Printz i zamieszkał w jej posiadłości. Można więc założyć, że w lecie 1938r Willę Kissling zamieszkiwał już ktoś inny, tym bardziej, że dodatkowo mam nieodparte wrażenie, że trafiłem gdzieś na informację, że “w latach 30-tych kupił ją bogaty breslauerski fabrykant”. Trzeba by pewnie przeprowadzić dokładne studia i badania historyczne w dokumentach zgromadzonych w archiwum państwowym aby dokładnie ustalić kto i kiedy zamieszkał w tym miejscu. Na moje potrzeby ta luka wydała się idealna i dlatego pozwoliłem sobie umieścić tam Drobnicków.

Miało być jednak o Kisslingach. Zatem zacznijmy może od pewnej legendy.

Dawno, dawno temu, w odległej Bawarii żył człowiek, który na pewnym etapie swojego życia zapragnął otworzyć w Breslau piwiarnię, w której sprzedawałby znakomite bawarskie piwo. Wziął więc ze sobą beczkę najprzedniejszego tego trunku i ruszył w trudną i pełną niebezpieczeństw podróż. W jej trakcie zastała go niezwykle mroźna i śnieżna zima. Aby ja przetrwać zmuszony został, niczym bernardyn strzegący bezpieczeństwa na przełęczy św. Gothada, uszczknąć nieco z zapasu jaki posiadał. Misja została zakończona powodzeniem i nasz bohater przeżył zimę jak i podróż, a pozostały w beczułce napój miejscowi przyjęli z ogromnym entuzjazmem, co spowodowało, że rozwinął on był swój interes łączący dwa odległe miasta i w Breslau piwo zaczął sprzedawać na dobre.

Czy to historia prawdziwa, albo na faktach oparta? Wbrew pozorom jest w niej dość sporo prawdy, choć ubrana w słowa legendy wydaje się nierealna i mało możliwa. Główny bohater tej historii, Conrad Kissling (senior), bo o nim mowa, faktycznie pochodził z Bawarii, urodził się w  roku pańskim 1810 w przeciętnej rodzinie zajmującej się przerobem tytoniu w miejscowości  Krafsthof koło Norymbergi. Wcześnie zaczął myśleć o swojej przyszłości, bo już mając lat 13 zaczął pracować w okolicznym majątku ziemskim. Jednakże po czterech latach uznał, że to nie jest dobre rozwiązanie i postanowił zająć się handlem. W tym celu przeniósł się na praktykę do Norymbergi. Musiało minąć kilka kolejnych lat aby dojrzała w nim decyzja o założeniu własnego interesu, oczywiście w branży handlowej. W tym celu, w roku 1832 zawiązał spółkę z Conradem Beckiem (z Norymbergi, w przyszłości szwagrem) oraz z niejakim panem Holwegiem z Erlagen. Kapitał założycielski składał się z 3150 talarów, co w ówczesnych czasach było mniej więcej równowartością średniej wielkości domu. Panowie skoncentrowali się na wymianie handlowej z Królestwem Polskim obejmującej między innymi ser, len i wełnę.

Niestety interes nie szedł zbyt dobrze, żeby nie powiedzieć, że raczej marnie. Jednakże w trakcie licznych podróży służbowych udało mu się zdobyć coś niezwykle cennego – przyszłą żonę, córkę krojczego sukna, pannę Adeline Mathilde Rotschke, lat 23. Skarb ów spowodował, że nasz bohater zapragnął osiedlić się na stałe w pięknej, dolnośląskiej krainie. Ślub odbył się z hukiem w lipcu 1834r w mieście Goldberg zwanym (dzisiaj Złotoryja). Musiał być to, co wyjątkowe w tamtych czasach, ślub z miłości, gdyż pan młody, kilka miesięcy po uroczystości z podróży do Warszawy musiał wracać do Breslau piechotą. Podróż ta nastrajała do rozmyślań nad przyszłością i możliwościami rozwoju. W jej efekcie wspólnicy Kisslinga usłyszeli, że ma on zamiar sprzedawać tutaj doskonałe, bawarskie piwo. Tak też się i stało i nie dalej jak pół roku później na rogu Ringu (Rynek) i Nicolai Straße (dziś: Św. Mikołaja) otworzyli pierwszą swoją piwiarnię. Serwowane w niej było doskonałe piwo marki “echt Bayrisches Bier” oraz kanapki z serem. Popyt był tak duży, że podobno już na trzeci dzień od otwarcia przybytku przed wejściem do niego ustawiały się kolejki spragnionych. Sęk w tym, że lokalny patriotyzm piwoszy oraz ich przywiązanie do miejscowych trunków tego rodzaju było więcej niż legendarne, a to powodowało, że konkurencja nie miała zamiaru zasypywać gruszek w popiele.  Dodatkowo, używana do transportu beczek ciężarówka (z lichym silniczkiem diesla o mocy jedynie czterech koni mechanicznych) tak intensywnie podskakiwała na wyboistych, nieutwardzonych wtedy drogach, że piwo często dojeżdżało na miejsce w stanie nie nadającym się do spożycia.

Pamiętać bowiem należy, że w Niemczech jakość piwa regulowało specjalne prawo, “Reinheitsgebot” (prawo czystości piwa), ustanowione w 1516r. przez księcia bawarskiego, nomen omen, Wilhelma IV. Mówiło ono, że napój ten mógł być produkowany wyłącznie z jęczmienia, chmielu i wody, a miało zmniejszyć skalę nadużyć w branży powodującą, że wiele piw miało swoje specyficzne, związane z tym “przezwiska”. Aby daleko nie sięgać, ważone w niedalekim Grottkau (dziś: Grotków na opolszczyźnie) piwo nazywano “łotrowskim”, gdyż miało tak podły smak i jakość, że wielokrotnie przekładało się to na zdrowie biesiadników nim się raczących.

Wracając do Kisslingów i ich piwnego interesu. Rękawicę im rzuciły znamienite rodziny breslauerskie, które od lat zajmowały się tym biznesem i przybyszów z Bawarii traktowali ni mniej ni więcej, tylko jak najazd Hunów i dopust boży. Trzeba bowiem pamiętać, że w 1846r. na terenie miasta Breslau działało już 81 większych i mniejszych browarów. To powodowało, że rynek był bardzo mocno podzielony i aby na nim osiągnąć sukces trzeba było się mocno starać. Rodzina jednak radziła sobie na tym polu niezwykle dobrze, czego dowodem może być fakt iż w przewodnikach po mieście wymieniano ich lokal (jako wart odwiedzenia) na drugiej pozycji, zaraz po znakomitej, działającej nieprzerwanie od XIIIw. “Schweidnitzer Keller” (dziś: Piwnica świdnicka), która była we władaniu znamienitej piwowarskiej i restauratorskiej rodziny Freibów  przez niemal czterdzieści lat (do 1904r.). Kisslingowie nie mieli aż tak dużego doświadczenia, ale oferując znaczne rabaty (drugie piwo z 30% upustem) spowodowali, że ruch u nich był niemal nieprzerwany. Rok 1851 przyniósł pierwsze poważne zmiany. Właściciel podjął decyzję o przeniesieniu lokalu na Junkernstrasse 9 (dziś: Ofiar Oświęcimskich 15). Był to w owym czasie jeden z najlepszych adresów w mieście, gdyż okoliczne kamienice zamieszkiwali licznie możni i znani ludzie ze świecznika, z licznymi “von” przed nazwiskami, a znajdujący się po sąsiedzku hotel “Zur Goldenen Gans” (Pod złotą gęsią) był jednym z najwytworniejszych i najdroższych w Breslau. Tak go opisał przebywający tutaj w  1891r. Stanisław Bełza:

“Oj, było tu i wesoło, i huczno! Niejedna też fortuna magnacka pękła tu bezpowrotnie, wzbogacając niemieckiego właściciela, zacierającego radośnie ręce na widok rozrzutności, która mu kieszenie napełniała. Dziś tu spokojniej; hotel przybrał pozory dystyngowane i tylko starsi kelnerzy wspominają te szczęśliwe czasy, gdy »polscy grafowie «, w których wsiach dziś niemieccy koloniści się rozsiadają, sypali hojnie talarami za usługi, za które Niemcy kiwnięciem głowy lub fenigami im płacili. (…) Tylko jedno w nim pozostało takim samym, jak ongi było – oto »złota gęś « (…) godło fantazji, która niejednym lekkomyślnym ruinę zgotowała”

Nie tylko samą gastronomią rodzina żyła. Senior i założyciel rodu doskonale wiedział, że im więcej branż, w której działa, tym lepiej. Dzisiaj nazwalibyśmy to bardzo mądrym terminem dywersyfikacji, a wtedy przekładało się to na rozpoczęcie produkcji smoły i gazu świetlnego (co było bardzo intratne, gdyż ulice miast nocami oświetlały gazowe latarnie). Dodatkowo Conrad Kissling Sr. już w 1840r. uruchomił konny omnibus łączący Ring (przystanek początkowy zlokalizowano oczywiście przy piwiarni właściciela) z podmiejską wtedy miejscowością Pöpelwitz (od 1897r. dzielnica miasta, dzisiaj znana jako Popowice). Pasażerów zabierał on do piętnastu i każdego kasował na jednego srebrnego grosza, co było wyjątkowo niską stawką gdyż w tamtym czasie piwo kosztowało srebrnych groszy trzy, a więc na taki luksus podróżowania stać było niemal każdego.

W celu zapewnienia swojemu piwu odpowiednich warunków składowania i transportu zakupił na terenie wsi Popel (w granicach miasta od 1928r, obecnie zwana Popiele, leżąca administracyjnie w granicach Swojczyc) gospodarstwo i wybudował wytwórnię lodu. Wiedzieć bowiem należy, że w czasach gdy nie znane były takie doskonałe wynalazki jak lodówka, do transportu i przechowywania piwa (zresztą nie tylko piwa) wykorzystywano wydobywany z zamarzniętych stawów i jezior lód przechowywany w specjalny sposób w tzw piwnicach lodowych. Interes był na tyle dochodowy, że breslauerski lód wożono i sprzedawano także w dalekim Berlinie.

W roku 1875, a więc w wieku 65 lat, senior, Conrad Kissling przeszedł na biznesową emeryturę (wtedy niestety nie zapewniano opieki społecznej przez państwo i osoby starsze musiały pozostać na utrzymaniu rodziny do swej śmierci) przekazując w ręce starszego syna, również o imieniu Conrad, który ożenił się z panną Alice Freiin von Printz. On odpowiadał za handel i zarządzanie piwiarnią. Młodszy syn przejął interes lodowy.

W tym miejscu zataczamy koło i wracamy do początku naszej opowieści, gdzie Willa Kissling stanowiła jej punkt wyjścia. Główny bohater naszej opowieści, Conrad Kissling, dożył sędziwych 92 lat i niemal do końca swoich dni starał się być użyteczny w doglądaniu rodzinnych interesów.

Myślę, że warto tutaj też podać, że jego prawnuk, Georg Conrad Kissling (oj, coś wielu Kisslingów nosiło imię Conrad, czasem trudno się połapać 😀 ), jako oficer Wehrmachtu miał powiązania ze spiskowcami Stauffenberga podkładającymi bombę w “Wilczym Szańcu” Hitlera. Te powiązania i z pewnością także poglądy jakie wyznawał doprowadziły do samobójstwa jakie popełnił po nieudanym zamachu w dniu 22.07.1944r. Czy w celu uniknięcia odpowiedzialności? Czy w wyniku rozgoryczenia po porażce? Tego się już nigdy nie dowiemy…

Źródła:

  1. “Piwo we Wrocławiu”; pod red. Haliny Okólskiej, Muzeum Miejskie Wrocławia, Wrocław 2002r,
  2. “O tych co piwo warzyli i pieniądze liczyli”; Beata Maciejewska, Dodatek do Gazety Wyborczej: “Wieża Ciśnień”, 17.03.2006r.

linia_1

Napisano Wpisy historyczne | Oznaczone jako: , , , | Wstaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnie wpisy

  • Archiwa

  • Licznik odwiedzin

    • 2
    • 84
    • 3 385
    • 5 620
    • 697 166