Widokówki rozszyfrowane cz. 6 – Ratusz z Kurzego Targu – 1929r.

Co może być ciekawego w niemal klasycznym ujęciu prezentującym wschodnią elewację Ratusza? Wszak nie prezentuje ono niczego odkrywczego, a obiekt, który pojawia się bodaj na największej ilości zdjęć z Wrocławia czy z Breslau. Zasadniczo wydawało by się, że na takim obrazku nie znajdziemy nic ciekawego, ale jak się przyjrzeć detalom to bez trudu odnaleźć można kilka ciekawych smaczków nie tylko z życia codziennego dawnego miasta. Zatem dzisiaj bierzemy na warsztat takie właśnie zdjęcie.

Wykonujący je fotograf stał kawałek cofnięty w ulicę Kurzy Targ, na chodniku po jej prawej (patrząc w kierunku Rynku) stronie. Widać zresztą w prawym dolnym rogu zdjęcia jego krawężnik. Obiektyw aparatu został skierowany w stronę wschodniej elewacji ratusza i części Rynku zwanej „Stroną Zielonej Rury” (wschodnia pierzeja i plac między nią, a blokiem śródrynkowym). Skąd taka jej nazwa? Oczywiście wzięła się ona od pewnej zielonej rury, która była niczym więcej tylko ujściem miejskiego wodociągu ogólnodostępnym dla gawiedzi. Wylewająca się z niej permanentnie przez lata woda wpadała do kamiennej misy, która z czasem obrosła mchem czy porostami uzyskując zielony kolor. Oczywiście działo się to w czasach dość zamierzchłych i dzisiaj, ani przed wojną, śladu po niej nie znajdziemy, jakkolwiek nazwa pozostała. Jako ciekawostkę podać można fakt, że kolejnym ujściem miejskiego wodociągu była opisywana już przeze mnie fontanna Neptuna na Nowym Targu.

W prawej części zdjęcia udało się uchwycić kamienicę nr 14-15 stojącą przy dzisiejszej ul. Sukiennice (Elisabeth Straße), która nosi nazwę „Kamienicy pod Złotym Aniołem i Złotym Gronem” (Goldenes Engel und Weintraube), których to symbole zdobią front budynku (do dzisiaj). Tutaj warto też dodać, że twarz figury anioła przedstawia ponoć twarz córki jej autora, ale kto ją wykonał, tego na dzień dzisiejszy jeszcze nie udało mi się dowiedzieć. Może ktoś z Was podpowie? Uliczkę, przy której stoi kamienica nazwano na pamiątkę wizyty we Wrocławiu małżonki króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV, królowej Elżbiety, która miała miejsce w 1821r. Na zdjęciu, po dokładniejszym przyjrzeniu się, widać tuż przy narożniku dziwny obiekt (1) zawieszony na ścianie kamienicy. Nie jest to skrzynka pocztowa, a druciany kosz na śmieci, który pokazałem na jednym z kolejnych zdjęć. Czasem, aby odkryć to co widać na zdjęciu, trzeba spojrzeć z szerszej perspektywy innych ujęć. W gruncie rzeczy zastanawiające jest też to dlaczego porządni Niemcy dopuścili ten narożnik do tak opłakanego stanu? Potwierdza to tylko moją teorię, że na widokówkach jakie wykonywano naszemu miastu przed wojną pokazywano tylko te miejsca i obiekty, które były zadbane i ładne, a więc warte pokazania i rozpropagowania. To naturalne, ale dopiero przyjrzenie się detalom z bliska powoduje, że ujawnia się pełniejszy obraz Breslau, który nie jest już tak piękny, czysty i idealny jakby się nam mógł z pozoru wydawać.

Na czole wspomnianej kamienicy znaleźć możemy jeszcze jedną ciekawostkę (2). Jest to płaskorzeźba przedstawiająca głowę Św. Jana Chrzciciela w misie, która wisi nad środkowym oknem. W przeciwieństwie do drucianego kosza na śmieci, ona przetrwała zawieruchę II wojny światowej i odrestaurowaną można w tym miejscu oglądać do dziś. Oczywiście analogia do centralnego pola herbu miasta jest tu całkiem uzasadniona choć przyznam szczerze, że nie podejmuję się odszyfrować treści napisu wkomponowanego w otok misy.

Przesuńmy się teraz kawałek w lewo zdjęcia. Przed kamienicą postawiono drewnianą budę, w której sprzedawano „świeże śląskie piwo” – jak głosi szyld nad nią widoczny. Niestety tego nie widać na mojej widokówce, ale mój ulubiony portal posiada w swych zbiorach odpowiednie ujęcie. Ono nam wyjaśnia także zagadkę fikuśnego daszka wystającego ponad drewnianą budę, skrytego częściowo też za słupem ogłoszeniowym (3). To oczywiście budka telefoniczna.

Tuż przed słupem ogłoszeniowym, wpatrując się w obiektyw aparatu, wsparty na lasce, stoi elegancki starszy pan z Fedorą na głowie (4). Czyżby jakiś weteran wielkiej wojny przyjął postawę zasadniczą na widok fotografa?

Lećmy dalej w lewo. Zdjęcie z mojej widokówki nie jest niestety idealnie ostre więc nie wszystkie szczegóły da się odczytać, ale akurat asortyment sąsiedniej budy jest wyraźnie widoczny (5). Sprzedawano w mniej drewniane zabawki. Tych drewnianych bud powstało wokoło rynku całkiem sporo i pomimo wielu zabiegów władz miasta mających na celu pozbycie się ich (między innymi tym argumentowano budowę obu hal targowych, przy pl. Nankiera i przy ul. Piłsudskiego), efekt końcowy nie zawsze był zadowalający. Były tak charakterystycznym obrazem tego miejsca, że pojawiały się nawet na planach miasta. Bodaj najsłynniejsza stała naprzeciw wejścia do Piwnicy Świdnickiej, a sprzedawano w niej… Oczywiście breslauerskie kiełbaski 🙂

Przesuńmy się znów w lewo. W powiększającym oczku pokazałem stojący na słupie, wymalowany na szkle i podświetlany w nocy szyld apteki (6). To oczywiście reklama Kränzelmarkt Apotheke (Apteka Targu Wiankowego?), której właścicielem był niejaki Herbert Hübel, a mieściła się ona przy ul. Kurzy Targ (Hintenmarkt), numer 4. Jak pokazuje wycinek z książki adresowej z 1937r. można się było tam dodzwonić wykręcając numer 51630. W załączeniu opakowanie herbatki przeciwgrypowej brendowanej w tej właśnie aptece.

Moje zainteresowanie detalami na tej kartce wywołał kolega, który zapytał czy człowiek stojący odrobinę na lewo od wspomnianego wyżej słupa apteki to pucybut (7). Początkowo sądziłem, że tak, bo przed nim widać coś co może przypominać podnóżek z jakim przedstawiciel tej profesji się ówcześnie nie rozstawał. Klienci zatrzymywali się przed nim, stawiali stopę na stołeczku, a pucybut rozwijał przed stołeczkiem szmatę lub kawałek koca na którym klękał i z drewnianej skrzynki z przyborami (najczęściej zawieszanej na skórzanym pasie przewieszonym przez ramię) wydobywał konieczne akcesoria dokonując stosownych czynności pielęgnacyjnych. Wbrew pozorom nie była to wcale jakaś praca pośledniejszego sortu. Przecież taki pucybut spotykał się z różnymi ludźmi i nawiązywał z nimi kontakty, a jak był dobry to zadowoleni klienci wracali do niego po wielokroć. Z tego zrodzić się mogły doskonałe koneksje i możliwości złapania znacznie lepiej płatnej pracy. Mężczyzna stojący na zdjęciu przed „stołeczkiem” nie wygląda aby miał przy sobie skrzynkę z przyborami, więc pucybutem raczej nie jest. Po jeszcze większym zbliżeniu (8) okazuje się, że jest ojcem przyglądającym się synkowi, który wypatrzył coś ciekawego na bruku trotuaru. Widać bowiem dokładnie, że chłopczyk ma podkolanówki i krótkie spodenki, a specyficzny kształt przybrał schylając się prawie do kucnięcia. Ciekawe czy razem idą kupić jakąś drewnianą zabawkę w budzie przy Ratuszu?

Ostatnim elementem, który zwrócił moją uwagę na tym zdjęciu jest bardzo niewyraźna, ukryta w cieniu, tablica przystankowa zawieszona nad wysepką. Jak wcześniej już wspominałem, były to emaliowane, malowane na granatowo tablice zawierające numery linii, które w tym miejscu się zatrzymywały. W powiększeniu widać, że namalowano na niej dwa dwucyfrowe numery. Najprawdopodobniej są to linie 12 i 17, które faktycznie w tym miejscu miały przystanek jadąc ul. Kuźniczą w kierunku południowym. W przeciwną stronę, w kierunku północnym, tramwaje po zatrzymaniu się na tym przystanku skręcały w ul. Kurzy Targ by ciasnym łukiem wyjechać na ul. Szewską (Schuhbrücke). Ciekawe jest to, że według wszelkich znaków na niebie i ziemi (a dokładniej na dostępnych mi planach miasta i innych źródłach pisanych) przy tej wysepce przystankowej zatrzymywały się także tramwaje linii 2 i 22. Dlaczego więc na tablicy przystankowej pokazano tylko numery 12 i 17? Bladego pojęcia nie mam.

Jak podaje Siegfried Bufe w swej biblii tramwajarzy wrocławskich (Schtrasenbahnen in Schlesien) w 1929r. linie zatrzymujące się na tym przystanku kursowały w następujących relacjach:

Linia numer dwa: łączyła pętlę przy moście Trzebnickim (Rosenthaler Br.) przez Dworzec Nadodrze (Odertorbahnhof), a dokładniej plac Powstańców Wielkopolskich (Trebnitzer Platz), Most Uniwersytecki (Universitäts Brücke), Rynek (Ring), ul. Świdnicką (Schweidnitzer Str.), ul. Powstańców Śląskich (Keiser Wilhelm Str.) aż do pętli „Krzyki” (przed wojną nosiła ona nazwę Südpark – Park Południowy, po wojnie tę nazwę otrzymała pętla linii prowadzącej środkiem ul. Ślężnej).

Linia numer dwanaście: wyruszała z pl. Powstańców Wielkopolskich by przez Most Uniwersytecki, Rynek, Świdnicką, ul. Powstańców Śląskich, by również dojechać do pętli „Krzyki”. Ewidentnie była to linia wspomagająca linię numer dwa.

Linia numer siedemnaście: Z placu Strzeleckiego (Schißwerder Platz), przez ul. Pomorską (Rosenthaler Str.), Most Uniwersytecki, Rynek, ul. Powstańców Śląskich, Pabianicką (Victoria, dalej Sedan Str. – do dziś w bruku tej ulicy dostrzec można ślady tego torowiska), Ślężną (Lohe Str.), Kamienną (Stein Str.) dojeżdżała w okolice skrzyżowania ul. Borowskiej (Bohrauer Str.) z Jabłeczną lub Działkową (Helmut Str.).

Linia numer dwadzieścia dwa: rozpoczynała bieg na ul. Grodzkiej (Burg Str.) pomiędzy Szewską (Schuhbrücke), a Uniwersytetem i przez Kuźniczą (Schmiede Br.), Świdnicką, Powstańców Śląskich docierała do pętli na terenie zajezdni „Borek”.

Reasumując: Zdjęcie wydawało się z pozoru nieciekawe, ot klasyczne ujęcie ratusza, a jednak można z niego wyciągnąć wiele ciekawych smaczków dotyczących życia ówczesnego miasta.

Na koniec oczywiste pytanie o datę wykonania zdjęcia. Moim zdaniem jest to rok 1929 bowiem rok wcześniej dokonano dość mocnej reorganizacji ruchu tramwajowego w okolicach rynku i linia o numerze 12 przestała jeździć z dzisiejszego pl. Czerwonego w kierunku ul. Traugutta u zaczęła kursować w podanej wyżej relacji.

linia_1

Napisano Widokówki rozszfrowane, Wpisy historyczne | Oznaczone jako: , , , | Wstaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Ostatnie wpisy

  • Archiwa

  • Licznik odwiedzin

    • 10
    • 337
    • 3 415
    • 5 637
    • 697 090